„Dokąd ja mam teraz iść, zastanawiałem się, patrząc na swoje odbicie. A przede wszystkim, gdzie ja w ogóle jestem? Co to za miejsce? A jeszcze bardziej przede wszystkim, kim ja w ogóle jestem? Patrząc na siebie w lustrze, pomyślałem, że mógłbym spróbować namalować swój portret. Gdybym miał to zrobić, jak bym siebie pokazał? Czy poczułbym do siebie choć odrobinę sympatii? Czy znalazłbym w sobie jakieś lśnienie, choćby słabe?”.
Zdarza się czasem, że jakiejś konkretnej książki jesteśmy bardzo ciekawi. Czekamy więc niecierpliwie na jej premierę, chcąc jak najszybciej ją przeczytać. Przeważnie taka sytuacja ma miejsce, gdy oczekujemy na kolejny tytuł naszego ulubionego autora.
Bywa jednak i tak, że czekamy na jakiś debiut, bardzo wiele sobie po nim obiecując. Zanim wziąłem do ręki książkę pod tytułem „Śmierć Komandora. Pojawia się idea. Tom 1”, moje oczekiwanie było wypadkową tych dwóch wyżej przywołanych sytuacji. Z jednej bowiem strony nie było to moje pierwsze zetknięcie z autorem książki, którym jest Haruki Murakami. Na naszym portalu recenzowałem już jego jedną pozycję – „Zawód: powieściopisarz”. Był to – na poły autobiograficzny – zbiór esejów, poświęcony w dużej części procesowi pisania. Zetknąłem się więc – chociaż w niewielkim stopniu – ze stylem autora.
Z drugiej jednak strony nie czytałem żadnej z licznych jego powieści. Powieści, które przyniosły mu sławę i rozgłos jako „najwybitniejszego i najbardziej znanego na świecie pisarza japońskiego”. Dlatego właśnie z takim zaciekawieniem oczekiwałem na „Śmierć Komandora”. Oczywiście nie jest to debiut Murakamiego, ale to pierwsza jego książka po nieco dłuższej przerwie. Pięć lat musieli czekać fani pisarza na jego nowe dzieło. Książka wywołała duży oddźwięk. W Hong Kongu została ocenzurowana i zakazana dla czytelników poniżej osiemnastego roku życia. W Japonii niektóre środowiska prawicowe oskarżyły jej autora o zdradę narodową.
Mówiąc szczerze, zupełnie nie wiedziałem czego mam się spodziewać po tej lekturze. Czy będzie to romans, czy może powieść obyczajowa? Co więcej, po lekturze pierwszego tomu nie jest łatwo cokolwiek powiedzieć.
Przede wszystkim książka ma jasną – przynajmniej na początku – fabułę. Narracja jest pierwszoosobowa, toteż wszystkie wydarzenia przeżywamy z perspektywy głównego bohatera. Wypada więc, aby to on sam nam się przedstawił:
„byłem nieznanym, biednym malarzem. Po sześciu latach małżeństwa zostawiła mnie żona, byłem w złych stosunkach z rodzicami, nie miałem gdzie mieszkać, zero majątku, urządziłem się tymczasowo w pustym domu ojca kolegi”.
Zanim jednak do tego doszło, był on malarzem portretów i z tego zajęcia się utrzymywał. Jego prace cieszyły się dość dużym uznaniem, toteż nie mógł narzekać na brak zleceń. Jego wielkim atutem była fotograficzna wręcz pamięć: wystarczyło, by raz na kogoś spojrzał i już mógł go namalować. Niewątpliwie pomagało mu to w pracy.
W chwili jednak, gdy go poznajemy jego – pozornie uporządkowane życie – rozpada się jednego dnia. Dzieje się tak, gdy żona oznajmia mu, że chce rozwodu. Nasz bohater jest wstrząśnięty, zgadza się jednak i postanawia się natychmiast wyprowadzić. Ponieważ nie ma dokąd pójść, rozpoczyna niezwykłą wędrówkę. Przez pewien czas jeździ autem po Japonii. Zatrzymuje się w poślednich hotelach, je w przydrożnych barach. Można powiedzieć, że włóczy się bez celu. Jego podróż przerywa propozycja złożona przez przyjaciela, by zaopiekował się niezamieszkanym już domem swojego ojca, znanego japońskiego malarza. Dom jest w górach, z dala od ludzi. Wokół panuje cisza i spokój. Idealne miejsce dla kogoś, kto chce odpocząć i „pozbierać myśli”. Bohater powieści z radością przyjmuje propozycję. Mieszkając w tym domu staje się wrażliwszy na przyrodę, zaczyna dostrzegać to, czego nie potrafił dostrzec żyjąc w mieście. Zachwyca go chociażby proces zmiany pór roku. Jego egzystencja nadal przebiega jednak bardzo spokojnie. Właściwie… nic nie robi. Już wkrótce jednak ta sytuacja się zmieni. Wszystko za sprawą pewnego nietypowego zlecenia. Pewien bogaty mężczyzna chce, aby namalować jego portret. Oferuje bardzo wysokie wynagrodzenie. Jak się okazuje, jest to początek wielu zdarzeń i zupełnie nowej historii…
„Śmierć Komandora” to powieść którą czytałem z ogromnym zainteresowaniem. Haruki Murakami napisał książkę, która pochłonęła mnie bez reszty. Zżyłem się z jej bohaterem i jestem bardzo ciekawy, jak potoczą się jego dalsze losy. Z niecierpliwością czekam na drugi tom, w którym właściwie wszystko może się wydarzyć. Odnoszę bowiem wrażenie, że tom pierwszy jest dopiero jakby wstępem do właściwej powieści. Zachęcam do lektury wszystkich, którzy czekają na nieoczywistą powieść i chcą poznać „najlepszego japońskiego pisarza”.
Informacje o książce:
Tytuł: Śmierć Komandora. Tom 1. Pojawia się idea
Tytuł oryginału: Śmierć Komandora. Tom 1. Pojawia się idea
Autor: Haruki Murakami
ISBN: 9788328710467
Wydawca: Muza
Rok: 2018