Site icon Recenzje książek z każdej półki

Doktor Bluthgeld – Philip K. Dick

Recenzja książki Doktor Bluthgeld - Philip K. Dick

Doktor Bluthgeld
Philip K. Dick

Stylizowane na srebro akcenty tytularne na wydanej przez Dom Wydawniczy REBIS powieści Philipa K. Dicka pod polskim tytułem „Doktor Bluthgeld” są pokryte dziwną rdzą. To prawdopodobnie rezultat zbyt długiego przeleżenia na sklepowej półce lub w magazynie. Może nieświadoma kokieteria internetowego sprzedawcy, od którego kupiłem książkę? Czy tak miało być? Odpowiedzi nie znajdę, bo nieczęsto kupuję literaturę przy mojej fizycznej obecności w sklepach. Jako świadomy użytkownik dobrodziejstw XXI wieku, korzystam z sieci, a socjalizuję się tylko wtedy gdy muszę. Rdza w tych pięknych wydaniach powieści Philipa K. Dicka wydała mi się jednak dziwna. To spostrzeżenie przestało być ważne po zapoznaniu się z lekturą tej powieści oryginalnej zatytułowanej „Dr. Bloodmoney”… zresztą wbrew pierwotnym intencjom autora.

Philip K. Dick pisząc to dzieło na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, pewnie myśląc o nim już kilka lat wcześniej, zaproponował dwa inne tytuły. Jego propozycje ugięły się pod naciskiem wpływowego wydawcy, który próbował kojarzyć dzieło z wielce obiecującym reżyserem Stanleyem Kubrickiem i jego ówczesną filmową produkcją („Dr. Strangelove”). W sumie więc powieść opatrzona tytułem „Doktor Bluthgeld” sprowadza do dylematu ile jest Bluthgelda w Bluthgeldzie? Dużo, jeśli weźmiemy pod uwagę skutki jego działalności i dużo też w formie skojarzeń (dziś o walorze historycznym), ale niewiele w samej akcji. Wszakże doktor Bluthgeld w tej powieści Philipa K. Dicka pojawia się kilkukrotnie. Są to momenty na ogół zapadające w pamięć, mocne, łamiące fabułę na kilka części, ale jednak dość oszczędne. Nie poznajemy tej szarej eminencji – w zasadzie: zbrodniarza – w biograficznym ujęciu. Bluthgeld to poarchetypiczne odzwierciedlenie wszystkich tych nazistowskich morderców, którzy wybrali się na południowoamerykańskie prowincje, aby schronić się przed wymiarem sprawiedliwości. Czy oni również zapadli na manię prześladowczą? Czy sądzili, że są stałym obiektem poszukiwań skrzywdzonych przez nich osób lub ich krewnych? Czy mieli supermoce?

W tej powieści Philipa K. Dicka supermoce są chlebem powszednim wśród bohaterów, których moglibyśmy określić jako „podejrzanych”. Każdy kto jest ponadprzeciętnym mieszkańcem postnuklearnego świata, może czuć się adorowany, ale ta adoracja jest nieszczera, fałszywa, być może wynikająca ze strachu. Czy my dziś, współcześni, nie adorujemy wyróżniających się osób (np. polityków), bo tak nam dyktują instynkty? U Philipa K. Dicka zbrodniarz Bluthgeld staje się przyjacielem prowincji, niepełnosprawna istota fokomelik Hoppy Harrington osiąga nieomal status boga, a pogrążona w zaburzeniach osobowościowych Edie Keller i jej wynaturza część Bill zdradza predyspozycje, by owych bogów zabijać. Poza tym wszystkim, wyłączając może przewartościowany dostęp do dobór, w świecie Doktora Bluthhelda rzeczy dzieją się po staremu. Społeczeństwa odbudowują się po nuklearnych zniszczeniach III wojny światowej. W tym odbudowywaniu cofają się przynajmniej o jedno stulecie, ale wciąż towarzyszą im namiętności i intrygi, zaś systemy społeczne, które próbują wokół siebie organizować pozwalają wywnioskować jeszcze, że ich moralność, etyka, zdobycze wojen i rewolucji (Wolność! Tolerancja! Równouprawnienie!) wyraźnie się zdezaktualizowały.

Paradoksalnie, co być może jest największym atutem powieści „Doktor Bluthgeld” powrót ludzkości do przebrzmiałych systemów wartości nie wpłynął na ewolucję zwierząt. Tu stają się one istotami inteligentnymi, niektóre potrafią mówić, inne grać na instrumentach. Człowiekowi jednak, szczególnie temu, który nie tyle zszedł ze ścieżki rozwoju, co się w nim intelektualnie cofnął, zwierzęta zaczęły przeszkadzać:

„Niektórzy twierdzili, że […] koty wykształciły własny język. Nocami słychać było, jak porozumiewają się w ciemności […] W każdym jednak razie koty, podobnie jak szczury i psy, były niebezpieczne. Zabijały i pożerały małe dzieci właściwie tylko dla kaprysu, przynajmniej tak się mówiło. No i oczywiście, kiedy to tylko było możliwe, one też były łapane i zjadane”.

W tym świecie zniszczonym przez atomy, niepewnym, rozdzieranym przez zabobony i szaber, istnieje jeszcze wyrocznia. Ostatni ślad rozwoju człowieka przed wybuchem III wojny światowej – Walter Dangerfield, czy jak kto woli: ostatni didżej postnuklearnego świata. Jego misja polegała na zdobyciu Marsa, a w wyniku wojny zamknęła się na pełnieniu funkcji przekaźnika informacji… człowieka entertainmentu! Gdyby Philip K. Dick dożył czasów rozwoju muzycznego Robbie Williamsa, to na orbicie siedziałby właśnie on. Człowiek z misją przewartościowaną przez okoliczności. Mały bożek w świecie, który przestał wierzyć w wielkich bogów. Posłuchajmy Waltera Dangerfielda! On nam powie jak jest! On nam wskaże drogę! Bawmy się! Słuchajmy go! To ostatnia nadzieja na radość w tym smutnym, wyniszczonym świecie. Każdy chciałby być Walterem Dangerfieldem! Nawet ludzie pozbawieni kończyn, nieco zakompleksieni w swojej ułomności i orbitujący w społecznym poklasku w postnuklearnej idylli odwrotnie proporcjonalnie szybciej, niż gnijąc w świecie cywilizowanym. Oni też chcieli być Walterem Dangerfieldem.

Patrzę raz jeszcze na okładkę mojego wydania powieści „Doktor Bluthgeld”. Próbujące być udawanym srebrem litery wciąż są pokryte rdzą. Philip K. Dick stwierdził, że „Doktor Bluthgeld” był napisany w atmosferze strachu, oczekiwania na konflikt nuklearny, czym uzasadniał wiele nietrafionych hipotez postawionych w powieści. Warto jednak zauważyć, że jedna hipoteza, która sprawdziła się w każdej mierze, to kondycja ludzkości. Rozwijamy się, stajemy się homo cyberneticus, leczymy coraz więcej chorób… zawładnęliśmy światem! Tylko dlaczego wciąż na świecie jest tyle niegodziwości? Dlaczego wielu z nas, gdyby stworzyć odpowiednie warunki, mogłoby być doktorem Bluthgeldem? Czy zagłada świata nie jest kusząca? Czy ta rdza, którą mam w tytule, nie jest czasem rdzą z mojego serca? Czy jestem Bluthgeldem?

Informacje o książce:
Tytuł: Doktor Bluthgeld
Tytuł oryginału: Dr. Bloodmoney
Autor: Philip K. Dick
ISBN: 9788375105698
Wydawca: Dom Wydawniczy REBIS
Rok: 2012

Kontakt z recenzentem: konrad.morawski@wp.pl

Exit mobile version