Mojemu sercu najbliższa jest polska muzyka rozrywkowa wcale nie takich szarych (jak często próbuje się je przedstawiać) lat 70. Wielka w tym zasługa jednej z najjaśniejszych gwiazd tego okresu – Anny Jantar, której głos nieustannie przyprawia mnie o silniejsze bicie serca.
To zwariowane uwielbienie skłoniło mnie do zakupu książki poświęconej jej największej artystycznej rywalce, barwnemu motylowi polskiej estrady – Irenie Jarockiej. Liczyłem na to, że znajdę w niej wzmianki o „mojej” Annie. Tak też się stało, chociaż dla przeciętnego czytelnika nie będą one zapewne głównym „punktem programu”.
Wspólnym „mianownikiem” łączącym obie panie jest Mariola Pryzwan, specjalistka od biografii „utkanych” ze wspomnień. Autorka „opowiedziała” w ten nietypowy sposób o losach m.in. wspomnianej już Anny Jantar, Anny German czy Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej. Tradycyjnie więc swoją obecność w książce zaznacza tylko w słowie wstępnym, zostawiając Czytelnika sam na sam z setką osób, które kreślą niezwykle spójny, pozytywny obraz niezapomnianej Ireny Jarockiej. Dzięki barwnym opowieściom rodziny, przyjaciół, wielbicieli czy jej współpracowników, możemy przekonać się, jak skromną i ciepłą była kobietą. Kobietą, która dokonała znaczącego przewartościowania swojego życia, poświęcając śpiew – swój zawód i jednocześnie największą pasję, dla rodziny.
To zresztą nie jedyny trudny moment w jej biografii. I być może wewnętrzne zmagania Jarockiej – żony i matki, zachęcą do sięgnięcia po tę lekturę ludzi, którzy muzycznie niekoniecznie odnajdują się w klimacie słynnych „Kawiarenek”. Jest to bowiem dalece bardziej uniwersalna historia niż tylko opowieść o wielkiej karierze w świetle jupiterów. W zasadzie więcej dowiadujemy się z niej o Jarockiej – człowieku, bardzo zresztą wrażliwym, niż o wokalistce odnoszącej wielkie sukcesy artystyczne.
Muszę przyznać, że bardzo odpowiada mi sposób przedstawienia historii jej życia. Wspomnienia układają się w chronologiczną całość, z zachowaniem ciągu przyczynowo – skutkowego pomiędzy kolejnymi wydarzeniami. Dzięki temu odnajdą się w niej nawet ci Czytelnicy, których wiedza na temat piosenkarki jest niewielka.
Dlatego zapewne ze zdziwieniem przyjmą fakt, że dzieciństwo Jarockiej wcale nie było usłane różami. Dorastała w ubogiej rodzinie, nie miała do końca udanej relacji z ojcem i z racji przewlekłej choroby matki – często opiekowała się młodszym rodzeństwem. Zapewne dlatego była nad wiek odpowiedzialna, skromna oraz wycofana i najpewniej tylko ona wiedziała, ile wysiłku oraz determinacji kosztowała ją „metamorfoza” w gwiazdę eksponowaną wśród szerokich rzesz publiczności.
Irena spełniła tym samym marzenie swojej matki, która ceniła Annę German i chciała, aby jej córka również przynosiła ludziom radość swoim głosem. Tak też się stało, chociaż – jak dowiadujemy się z kilku wspomnień – nie miała w tym kierunku specjalnych predyspozycji. Leszek Szmuchrowski (brat cioteczny) „Moim zdaniem Irena nie miała dużego talentu do śpiewania”. Anna Dębicka – Czaplicka (Alibabki) „Nie miała jakiegoś wyjątkowego głosu. Akurat odpowiedni do śpiewania przebojów. Wojciech Trzciński (kompozytor) „Głos miała nieduży (skala), choć wyćwiczony”. Jak słusznie zauważa piosenkarka Danuta Błażejczyk – większość przebojów Jarockiej z lat 70. zostało napisanych w zbyt wysokiej dla niej tonacji. I najpewniej dlatego trudno jej było powtórzyć efekt studyjny w czasie koncertów czy występów festiwalowych. Pewne niedociągnięcia wokalne nie przeszkadzały jednak publiczności. Ludzie uwielbiali ją przede wszystkim za chwytliwy repertuar, doceniali jej niezwykłą, pełną subtelnego uroku urodę, perfekcyjną i zawsze modną garderobę oraz wielką serdeczność i szacunek dla drugiego człowieka.
Zanim cała Polska zaczęła nucić takie przeboje, jak: „Śpiewam pod gołym niebem”, „Motylem jestem”, „By coś zostało z tych dni” czy „To, co zdarza się raz”, Jarocka w pocie czoła zdobywała pierwsze profesjonalne szlify estradowe. Jednak dopiero spotkanie z Marianem Zacharewiczem – przyszłym mężem i twórcą jej największych sukcesów artystycznych – pozwoliło jej wypłynąć na głębokie wody krajowego show businessu. Dzięki swojej niezaprzeczalnej operatywności (i uczuciu, jakim darzył Irenę) sam Seweryn Krajewski napisał dla niej pierwszy przebój – „Gondolierów znad Wisły”. Po tym sukcesie Jarocka wyjechała na kilka lat na stypendium PAGART-u do Francji, gdzie – obok występów w tamtejszych kabaretach – szkoliła swoje umiejętności sceniczno – wokalne. Na tylnej obwolucie książki czytamy, że „koncertowała u boku Charles’a Aznavoura oraz Mirelle Mathieu”. Wspomnienia nie przynoszą potwierdzenia tej informacji, chodziło tutaj raczej o występy w programach telewizyjnym obok tych gwiazd. Podobna nieścisłość dotyczy współpracy z zespołami Czerwone Gitary, Exodus i Budka Suflera – ta ograniczyła się do nagrania kilku utworów z dwoma ostatnimi. Jarocka miała wiele znaczących osiągnięć, więc takie zabiegi – zastosowane zapewne w celach marketingowych – są zupełnie zbędne.
Podobnie jak wspomnienia, które nic nie wnoszą do pogłębienia rysu psychologicznego piosenkarki. Z pewnością zaliczę do nich wypowiedzi: byłej Pierwszej Damy Jolanty Kwaśniewskiej (również odnotowanej na okładce biografii), Wojciecha Gąssowskiego (piosenkarza), Izabeli Trojanowskiej (aktorki i piosenkarki), Brygidy Grysiak (dziennikarki), Izabeli Hèuren (fryzjerki) czy Elżbiety Krajewskiej (psychoanalityczki). Odniosłem wręcz wrażenie, że są one zamieszczone nieco „na siłę”, tylko po to, aby „dobić” do wspominanej przeze mnie równej setki osób wypowiadających się na temat wokalistki. Lektura tych „okrągłych”, ogólnikowych zdań, znużyła mnie.
Na szczęście w książce znajdziemy wiele interesujących „smaczków” z niezwykle barwnej kariery Jarockiej. W szczytowym okresie popularności miała 5. koncertów dziennie! Występowała w wielu nietypowych miejscach, jak choćby na… tafli lodowiska w dawnym ZSRR, gdzie podróżowała… zdezelowanymi samolotami. Irena cieszyła się powodzeniem wśród mężczyzn, którzy nie zawsze potrafili powstrzymać swoje rządze. Jeden z „amatorów” jej urody wyraźnie „pożerał” ją wzrokiem w czasie jej recitalu i tylko dzięki interwencji menadżera piosenkarki nie doszło do obscenicznego incydentu za kulisami.
Stale przewijającym się motywem jest jednak nieustanne zmaganie gwiazdy, która stara się znaleźć właściwe proporcje pomiędzy karierą, a życiem rodzinnym. Ta swego rodzaju walka towarzyszyła jej prawie do ostatnich lat życia.
Chyba największe wrażenie w trakcie lektury „Wymyśliłam cię…” wywarło na mnie to, że nierzadko obcy sobie ludzie zgodnym chórem podkreślają dobro, ciepło i serdeczność, jakimi emanowała Irena. Myślę, że to w dużej mierze przysporzyło jej wielu zwolenników. Zresztą nie tylko w tzw. świecie artystycznym empatia, troska o drugiego człowieka i brak zawiści to cechy unikatowe. Dzięki udanej próbie maksymalnie wielostronnego ukazania wizerunku Ireny Jarockiej, Marioli Pryzwan udało się uchwycić ulotność i delikatność motyla. I to jest największa siła tej książki.
Informacje o książce:
Tytuł: Wymyśliłam cię. Irena Jarocka we wspomnieniach
Tytuł oryginału: Wymyśliłam cię. Irena Jarocka we wspomnieniach
Autor: Mariola Pryzwan
ISBN: 9788365586643
Wydawca: Marginesy
Rok: 2016