Pisząc recenzję części pierwszej „Wielcy zapomniani„ byłam ciekawa, czy tom drugi w równym stopniu mnie zafascynuje i sprawi, że spojrzę po raz kolejny na historię moich rodaków z niekłamanym podziwem. Tak też się stało!
Nie ukrywam, że tego typu książki nie da się, a może powinnam raczej napisać, że nie powinno się czytać jednym ciągiem. Każdy rozdział to całe życie konkretnej osoby. Bardzo mi zależało, aby po lekturze choć garść tych informacji pozostała mi w głowie, stąd starałam się dawkować sobie przyjemność z lektury, by mieć czas na przyswojenie nowej wiedzy.
Tom drugi, jeśli chodzi o układ książki, niczym nie różni się od pierwszego. Muszę tu oddać sprawiedliwość panu Boruckiemu i stwierdzić, że autor ponownie opisuje życiorysy swoich bohaterów z prawdziwą pasją. Każda historia poparta jest ciekawymi zdjęciami i grafikami dzięki którym możemy bliżej poznać sylwetki „Wielkich zapomnianych”. Niejednokrotnie widać, ile pracy musiało kosztować autora dotarcie do tych materiałów!
Nie sposób i i nie o to też chodzi w tej recenzji, by opisać choćby i w skrócie każdego z tytułowych „Polaków, którzy zmienili świat”. Chciałabym jedynie odnieść się do trzech wybranych przeze mnie historii, które w sposób szczególny zwróciły moją uwagę. Dlaczego wybrałam akurat te? Podejrzewam, że przyczyn jest wiele, część może nawet nieuświadomionych. Celem moim było by dobór życiorysów był przekrojowy, tzn. zróżnicowany na profesje (podtytuł brzmi w końcu „32 genialnych Polaków: konstruktorów, kompozytorów, naukowców, artystów„), płeć i przede wszystkim by były to historie inspirujące.
Pierwszą sylwetką jest postać Maksymiliana Faktorowicza, urodzonego w Zduńskiej Woli w roku 1872. Może zaskoczy was drodzy czytelnicy fakt, że po drobnych przeróbkach imienia i nazwiska otrzymamy następujące dane: Max Factor. Teraz już brzmi znajomo, prawda? Maksymilian urodził się w rodzinie żydowskiego pochodzenia i z racji trudnych warunków materialnych nie zdobył wykształcenia (nawet podstawowego!), gdyż od wczesnych lat musiał zarabiać na swoje utrzymanie. Jednak dzięki nieprzeciętnemu talentowi do tworzenia receptur kosmetyków (pracował jako pomocnik w drogerii i aptece) oraz wówczas modnych peruk, zaczął zyskiwać popularność. Pracował między innymi na moskiewskim carskim dworze, jako osoba „upiększająca” damy, co najczęściej wiązało się z tworzeniem dla nich peruk. Nie mogąc jednak znieść dusznej atmosfery moskiewskiej arystokracji, wraz z rodziną uciekł do Ameryki. Tam jego historia nabiera tempa, gdyż Max odkrywa w sobie nowy talent: umiejętność wykonywania charakteryzacji. Nasz rodak miał przyjemność malować i przygotowywać do ról między innymi takie sławy jak Charlie Chaplin czy Rita Hayworth. Z ledwie rozpoznawalnego nazwiska zbudował markę o ogólnoświatowym zasięgu. Czy mógł przewidzieć, że kiedyś w jego rodzinnym kraju będzie wywoływał szok fakt, że słynna firma Max Factor została stworzona przez chłopaka ze Zduńskiej Woli, któremu nie dane było nawet ukończyć szkoły podstawowej?
Drugą postacią, którą myślę, że warto szerzej omówić jest Ludwik Hirszfeld. Urodził się w Warszawie w roku 1884 w spolonizowanej żydowskiej rodzinie. Początkowo poszukiwał swojej drogi życia, zaczął medyczne studia, które następnie przerwał dla filozofii. Jednak ta również nie spełniła jego oczekiwań, gdyż po roku powrócił do medycyny, której pozostał wierny do końca życia. Razem z niemieckim profesorem Emilem von Dungren pracowali nad cechami krwi i jej transfuzją. Po długoletnich badaniach wykazali, że istnieją 4 typy grup krwi: A, B, AB i 0, oraz że podlegają one dziedziczeniu! Dało to między innymi podstawy do wykonywania testów mających na celu ustalenie ojcostwa, stąd Ludwik Hirszfeld był częstym świadkiem w tego typu procesach sądowych. Przypisuje się mu także rolę prekursora rozwoju Honorowego Krwiodawstwa w Polsce. Swoje życie pan Ludwik podsumował w książce biograficznej pt. „Historia jednego życia”, pisze o sobie:
„Chcę przedstawić historię cierpienia człowieka i losy uczonego, który sądził, że nauka może uczynić człowieka lepszym”.
Teraz już wiem, dlaczego koło lubelskiego Uniwersytetu Medycznego znajduje się ulica im. Ludwika Hirszfelda, którą tyle lat mijałam bez zastanowienia.
Ostatnią sylwetką, którą chciałabym przedstawić jest pani Wanda Błeńska, która żyła w latach 1911-2014. Zgadza się, przeżyła 103 lata! Od wczesnej młodości wiedziała jaki jest jej cel w życiu: chciała zostać lekarką i wyjechać na misję do Afryki. Marzenie to udało jej się zrealizować, przez ponad 40 lat żyła i pracowała w Bulubie (Uganda), gdzie szczególnie troszczyła się o osoby chore na trąd, stąd była nazywana polską Matką Teresą. Pani doktor będąc już na emeryturze i mieszkając w kraju prowadziła dalej aktywny tryb życia, chętnie spotykała się z młodzieżą dzieląc się doświadczeniem i przede wszystkim inspirując. Miała jedno przesłanie, któremu sama była wierna do końca:
„Jeśli macie jakieś dobre świetlane pomysły, to je pielęgnujcie. Nie dajcie im zasnąć, nie odrzucajcie ich, tyko dlatego, że wydają się niemożliwe czy trudne do realizacji. Swoje marzenia trzeba pielęgnować”.
Podsumowując drugi tom „Wielkich i zapomnianych” mogę stwierdzić, że gdy kiedyś wieczorową porą, poczuję że ogarnia mnie niemoc i świat wydaje się być pozbawiony wszelkiego uroku i możliwości… Mam nadzieję, że sięgnę wtedy ponownie do obu części i przypomnę sobie to uczucie dumy, pasji i chęci by coś z sobą wartościowego w życiu zrobić, które towarzyszyło mojej lekturze.
Informacje o książce:
Tytuł: Wielcy zapomniani Polacy, którzy zmienili świat. 32 genialnych Polaków: konstruktorów, kompozytorów, naukowców, artystów. Część 2
Tytuł oryginału: Wielcy zapomniani Polacy, którzy zmienili świat. 32 genialnych Polaków: konstruktorów, kompozytorów, naukowców, artystów. Część 2
Autor: Marek Borucki
ISBN: 9788328703209
Wydawca: Muza
Rok: 2016