Site icon Recenzje książek z każdej półki

Szachownica – Leszek Herman

Szachownica - Leszek Herman

Szachownica
Leszek Herman

Macie coś takiego jak czytelnicza strefa komfortu? Już Wam tłumaczę, o co mi chodzi. Moją czytelniczą strefą komfortu są powieści obyczajowe, literatura kobieca, powieści fantasy, poezje i literatura klasyczna. Sięgając po jakąkolwiek książkę z tych kategorii, mam pewność, że będzie ona w zgodzie z moimi czytelniczymi gustami. Jednak od czasu do czasu, lubię zaszaleć i wtedy sięgam po gatunki, których nie czytam codziennie – kryminały, literaturę faktu czy powieści historyczne. I tym razem sięgnęłam po „Szachownicę” autorstwa Leszka Hermana.

Punktem wspólnym historii, wokół której oscylują przygody głównych bohaterów jest szkatuła i jej sekrety, o których nikt nie powinien się dowiedzieć. Czym tak na prawdę jest artefakt w kształcie szkatuły z wygrawerowaną na wieku szachownicą i inskrypcją, która odsłania po kolei nowe fakty wydarzeń, które miały miejsce dwieście lat temu w murach ustronnego zamku na Pomorzu… Fabuła powieści jest prowadzona na dwóch płaszczyznach – w XIX wieku (Dawno, dawno temu… w królestwie Prus) i współcześnie. Książka rozpoczyna się sceną, gdy kobieta przyjeżdża do portu, aby przekazać tajemniczy pakunek porucznikowi, który ma odpłynąć na pokładzie statku zmierzającego do Europy. Gdy zostaje sama, spotyka mężczyznę, którego spotkała już kiedyś w poprzednim życiu, ale który o niej nie zapomniał. Zaczynają się sprzeczać, mężczyzna sięga po broń i pociąga za spust. Następnie przenosimy się prawie dwieście lat później, gdy Patryk i Karen przyjeżdżają na swoją wymarzoną wycieczkę do Stanów Zjednoczonych. To właśnie w Richmond, w lokalnym muzeum Karen nabywa tajemniczą skrzynkę pochodzącą ze Szczecina. I podobnie jak mityczna puszka Pandory, szkatuła zaczyna wikłać bohaterów w coraz mroczniejsze kłopoty. Gdy zaczynają ich ścigać poszukiwacze niezmiernie cennych dokumentów, z czasów Wojny o Niepodległość i ogłoszenia Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych. Wtedy też trafiają na farmę w Wirginii, która przypomina te najstraszniejsze, opuszczone farmy z amerykańskich horrorów, kryje mroczne tajemnice w każdym kącie. Następnie szkatuła przenosi bohaterów na bagna Karoliny Północnej, gdzie muszą uciekać przed bandą zbirów. Wręcz czujemy na własnej skórze ciarki i wszeochogarniający strach. Z kolei, gdy Karen i Patryk zostają zamknięci w areszcie, z wielką ulgą przyjmują informację, że ktoś wpłacił za nich kaucję. Kto okaże się ich wybawcą? Czy przyjdzie im słono zapłacić za tę przysługę? Muszę przyznać, że zauroczyła mnie dwutorowa narracja. Obie historie zarówno ta współczesna jak i ta która wydarzyła się w XIX wieku mają swój niezaprzeczalny urok. Chociaż słowo urok nie jest w tym wypadku najbardziej trafnym. Groza, która czai się na każdej stronie sprawia, że czytelnika wbija w fotel i ma ambiwalentne uczucia, z jednej strony, zżera go ciekawość co będzie dalej z drugiej – obezwładnia go strach. Autor wręcz perfekcyjnie potrafi wprowadzić w czytelnika w stan podekscytowania z gęsią skórką na rękach i karku. Pomysł na postawienie w centrum przedmiotu, który tak na prawdę scala obie fabuły w jedną historię według mnie jest mistrzowski. Z liczbą przeczytanych stron rośnie również nasza wiedza, zarówno o tym co spotkało Patryka i Karen jak również i na temat jakie wydarzenia z przeszłości do tego doprowadziły. Autor pokazuje nam, że wydarzenia z przeszłości o których nie mamy pojęcia, mogą definiować naszą teraźniejszość. Ta książka uświadomiła mi, że nic nie dzieje się bez przyczyny i każda sytuacja, która miała miejsce nawet kilkaset lat temu, może w jakiś sposób definiować nas w naszym teraźniejszym życiu – podobnie jak szkatuła wpłynęła na życie Patryka i Karen. Nie zapominam, że jest to fikcja literacka, ale dzięki niej, czytelnik odkrywa, że świat i życie to konstrukcja naczyń połączonych, każda interakcja pozostawi ślad.

Czy warto sięgnąć po tę pozycję? Polecam z czystym sumieniem. Głównie dlatego, że zauroczył mnie sam pomysł na książkę, jak i warsztat autora, który jest na prawdę na najwyższym poziomie. Czyta się tak przyjemnie, że nie zważa się na mijający czas. Dlatego, zalecam rozpoczynać lekturę o poranku, przy świeżo zaparzonej kawie – będziecie mieć gwarancję, że do wieczora skończycie, bo nie da tej książki się odłożyć jak już się zacznie.

Exit mobile version