Site icon Recenzje książek z każdej półki

Safari. Zapiski przewodnika karawan – Paweł Kardasz

Safari. Zapiski przewodnika karawan - Paweł Kardasz

Safari. Zapiski przewodnika karawan
Paweł Kardasz

Tworząc stronę Literackie Podróże miałem w głowie pełno pomysłów, które wymagały usystematyzowania. Planowałem jednak, że ważną częścią całości będzie prezentowanie i omawianie szeroko pojętej literatury podróżniczej. Jak to często bywa, plany rozminęły się z rzeczywistością. Stos książek rósł gwałtownie, ale na jego wierzchu rzadko znajdowały się książki tego rodzaju. W końcu jednak przyszedł czas, by zwolnić. Sięgnąć po książkę lżejszą, ale wciąż trzymającą poziom, wzbogacającą wiedzę, nie tylko bawiącą, ale i edukującą. W przeciwieństwie do pisanych jak od kalki kryminałów i prymitywnych erotyków z dialogami, których głębię można by wyrazić co najwyżej liczbami urojonymi.

O autorze dotąd nie słyszałem. Rzut oka na notkę biograficzną… i już wiedziałem ile traciłem przez swoją ignorancję. Paweł Kardasz to bowiem postać niezwykle barwna. Prawnik, podwodny archeolog, a przede wszystkim wieloletni afrykański przewodnik i organizator safari. Niespokojny duch, gawędziarz. Początek obiecujący. Jeszcze lepiej wróżyła ta oto sygnatura: Poznaj Świat. Seria ta jest częścią wydawnictwa Bernardinum, którą zaczytywałem się jako nastolatek. Tworzyli dla niej najwybitniejsi podróżnicy: Fiedler, Halik, a dziś ich dzieło kontynuują Pałkiewicz czy Cejrowski, wsparci zdolną młodzieżą. Seria ta ponadto zawsze charakteryzowała się pięknymi wydaniami. Twarde oprawy, pomysłowe okładki, znakomity papier no i crème de la crème: dziesiątki barwnych, zapierających dech w piersiach zdjęć.

Wszystko to wsparte moją miłością do egzotyki, zapowiadało niezapomnianą przygodę. Z miejsca okazało się, że dobrze wybrałem przewodnika. Przeżyć coś to jedno, ale umieć o tym zajmująco opowiadać, to drugie. Kardasz to nie tylko fenomenalny opowiadacz, ale również pomysłowy gość nie idący w sztampę. Nie dostajemy klasycznej książki podróżniczej. Nie jesteśmy – niczym emeryci z Monachium – biernymi obserwatorami zza szyby. My chłoniemy Afrykę każdą komórką naszego ciała, wnikamy w ten świat. Wraz z autorem siadamy przy ognisku i z otwartą z zachwytu gębą wsłuchujemy się w odgłosy sawanny, pustyni i buszu. W przyspieszony puls Czarnego Lądu. Nie słabnie on nawet na moment, utrzymuje się przez tych prawie 400 stron.

Dostajemy zbiór opowiadań z afrykańskiego życia autora. Nie są że sobą powiązane, książkę można czytać tygodniami – na wyrywki, otwierając książkę na dowolnej stronie. Ale po co? Czytając po kolei, za jednym zamachem, nasze uczestnictwo będzie pełniejsze, barwy jaśniejsze, zapachy wyraźniejsze. Podzielone na cztery części: opowieści poranne, popołudniowe, wieczorne i nocne pozwalają poznać nam życie na tym nie zawsze bezpiecznym, ale fascynującym kontynencie o każdej porze. A różnią się te pory – choćby klimatem – znacząco. Obserwujemy więc całą dobę ten kontynent, który nierzadko spływał i nadal spływa krwią, ale na którym wciąż znajdziemy pierwotną radość życia i bezinteresowną życzliwość.

Przemierzamy Afrykę wzdłuż i wszerz, nie raz i nie dwa. Afrykę – jako się rzekło – urzekającą i odpychającą. Włóczymy się od Namibii, przez Rwandę po Zambię. Zahaczamy o Kenię, Botswanę i RPA. Przemierzamy bezkresne pustkowia: spalone słońcem, bezludne pustynie i pełne dzikiej zwierzyny sawanny. Zapuszczamy się w najgłębszy busz, by nagle znaleźć się w typowych wioskach i miastach pełnych kolonialnej spuścizny. Mieszkamy wśród przyjaźnie nastawionych plemion, by po chwili uciekać przed krwiożerczymi, siejącymi postrach bandytami rodem z Somalii. Odwiedzamy przodujących w medycynie naturalnej czarowników i obserwujemy wyjątkowo ostry atak malarii.

Książka pełna jest historii. Historii strasznej, mrożącej krew w żyłach. Afryka to kontynent dotknięty prawdziwie biblijnymi klęskami. To szereg dramatów, zmieniających się jak w kalejdoskopie okupantów i ciemiężycieli. Jak nie kolonizatorzy rodem z Niemiec, Portugalii czy Wielkiej Brytanii, to horda komunistycznych psychopatów rodem z Rosji i Kuby. Kolejne eksperymenty, których ofiarami była jedynie rdzenna ludność, umiejętnie podburzana i sterowana. To lata bratobójczych, okrutnych wojen plemiennych, u podstaw których leżała pazerność białego człowieka zaślepionego złożami i pragnieniem posiadania karty przetargowej na arenie europejskiej. No i rzecz jasna pragnienie posiadania taniej siły roboczej. Hekatomba w Angoli, ludobójstwo w Rwandzie… Zwłaszcza ta ostatnia kwestia porusza mnie od lat szczególnie mocno.

Konflikt między Hutu i Tutsi z roku na rok przebierał na sile. Nacjonalizm i szowinizm kipiały, aż w roku 1994 wybuchły. Zestrzelono samolot z prezydentami Rwandy i Burundi, no i się zaczęło. Hordy Hutu uzbrojone w maczety ruszyły w amoku przeciw Tutsi. Mordy, gwałty i rabunki trwały sto dni. Szacuje się, że dziennie ginęło dziesięć tysięcy osób. Łącznie milion ofiar. Podczas gdy „cywilizowany” świat milczał. Popijał szampana, jadł kawior i ekscytował się politycznymi przepychankami… Tak. Taka bywa Afryka, jak przyznaje Kardasz.

Ale Afryka to również cała masa wspaniałych, życzliwych ludzi. Autor wielokrotnie otrzymał od nich pomoc. Pomoc, bez której zakończyłby żywot w paszczy lwa, padłby odwodniony pośród spalonych słońcem wydm, lub zaszlachtowany w ciemnym zaułku dla zegarka i aparatu. I każdy z tych pomocnych ludzi obruszał się na próbę zapłaty. „Jeśli spotkasz kogoś potrzebującego, po prostu mu pomóż”, mówili wyrażając w ten sposób niepisany kodeks afrykańskich bezdroży, ale i dużych miast. A spotykamy tu nie tylko rdzennych mieszkańców, ale również Polonię, pełną oryginałów jak książę Sapieha czy Mama Roche.

Czy książka jest więc wolna od wad? Nie. Mnie bardzo nie podobało się to że część rozdziałów była nadzwyczaj krótka. Być może chodziło o przyspieszenie akcji, o próbę stylizowania ich na fragmenty dziennika. Łapania swobodnych skojarzeń i przelewania ich na papier od ręki, nie dbając o wyszukane formy i rozpisywanie się, na które pośród buszu czy pustyni po prostu nie ma czasu. Być może. Ja jednak odczuwałem niedosyt. Tekst poświęcony osadzeniu autora w afrykańskim areszcie? Dwie strony. Nie ma znaczenia, że spędził w celi kilka godzin. Aż prosiło się o kilka smaczków, o oddanie atmosfery tego nieoczywistego miejsca. A tak na marginesie, były i rozdziały mające… stronę.

Dużym zawodem był dla mnie również rozdział poświęcony Janinie Jurkowskiej. Córka weterana wojny z bolszewikami, zesłana z rodziną na Sybir, uwolniona przez Armię Andersa, osiadła w Afryce. Postać barwna, czasem groteskowa, pełna wigoru i swady. Z pewnością autor przez lata znajomości zebrał na jej temat więcej fenomenalnych anegdot niż te, które przedstawił w książce. A jednak nie mogliśmy na nie liczyć. W ogóle wydaje się że przy tylu latach doświadczeń mogło pojawić się dużo więcej historii, a te które już zawarto na kartach, mogły zostać znacząco pogłębione.

Zdaje sobie jednak sprawę, że na temat Afryki można byłoby napisać setki książek, a nawet jedno zagadnienie nie zostałoby w pełni wyczerpane. Uznaje więc, że publikacja Kardasza miała zainteresować tych, którzy dotąd o Afryce wiedzieli niewiele. Tych, którzy o niej co nieco wiedzą, miała zaskoczyć kilkoma nieoczywistymi wątkami. Bo finalnie, trochę ich było. Nie chcąc psuć Państwu zabawy zaledwie napomknąłem o ich części. Miała to być przyjemna, inspirująca lektura na czas kwarantanny. I była. A w lepszych czasach spokojnie może posłużyć jako zalążek fantastycznej wyprawy. Minusiki nie przesłania ją więc plusów i z czystym sumieniem rekomenduję tę pozycję.

Informacje o książce:
Tytuł: Safari. Zapiski przewodnika karawan
Tytuł oryginału: Safari. Zapiski przewodnika karawan
Autor: Paweł Kardasz
ISBN: 9788381272919
Wydawca: Bernardinum
Rok: 2019

Exit mobile version