Site icon Recenzje książek z każdej półki

Roger Waters. Człowiek za Murem – Dave Thompson

Recenzja książki Roger Waters. Człowiek za Murem - Dave Thompson

Roger Waters. Człowiek za Murem
Dave Thompson

Chwilę temu w finałowym komunikacie zawartym w jednej ze swoich ostatnich książek angielski pisarz Dave Thompson krzyknął: „Zburzcie mur!”. Te słowa miał usłyszeć nie tylko główny bohater owego dzieła Roger Waters, ale też dwaj pozostali żyjący twórcy jednego z najważniejszych zespołów w muzyce. Najwyraźniej David Gilmour i Nick Mason nie usłyszeli (albo nie chcieli usłyszeć) Thompsona, ponieważ jakiś czas po premierze jego książki wydali nowy album Pink Floyd. Znowu bez udziału Watersa. W zawartości albumu „The Endless River”, skądinąd pięknego, zabrakło także Syda Barretta, któremu Gilmour i Mason nie umożliwili zmartwychwstania, jak w przypadku Ricka Wrighta. Mur więc nie został zburzony, a książka Thompsona zatytułowana „Roger Waters. Człowiek za Murem” stała się jeszcze bardziej aktualna, niż w dniu premiery.

To dzieło, kolejne już w bogatej kolekcji Dave’a Thompsona, aspirowało do miana pierwszej pełnej biografii Rogera Watersa. Cel to niezwykle ambitny. Tym bardziej, że Waters nie zwykł zbyt dużo rozmawiać z dziennikarzami muzycznymi, pisarzami i innymi amatorami jego talentu. Właściwie każdy wywiad udzielony przez muzyka urasta dziś do rangi wydarzenia porównywalnego z ostatnimi koncertami Pink Floyd. To prawdziwa sensacja! Niestety nieobecność Watersa expressis verbis daje się odczuć na kartach książki pt. „Roger Waters. Człowiek za Murem”, choć Thompson owe niedostatki w cytowanych wypowiedziach muzyka nadrobił grupą interesujących i świeżych przemyśleń. Autor w swoim dziele wykorzystał kilkudziesięcioletnie doświadczenie, nie tylko w roli dziennikarza muzycznego, aby możliwie najdokładniej naszkicować portret Watersa. Chodzi tu zarówno, co oczywiste, o portret muzyczny, ale także o socjologiczne i psychologiczne konteksty w kształtowaniu się jego osobowości. Thompson zawładnął tymi kontekstami czyniąc książkę „Roger Waters. Człowiek za Murem” doprawdy pasjonującą lekturą.

Autor doskonale rozpoznaje uwarunkowania polityczne, społeczne i historyczne, które najpierw stworzyły postać Watersa, a następnie nadawały ton muzyce tworzonej przez niego wraz z Pink Floyd, a także indywidualnie. W dziele pt. „Roger Waters. Człowiek za Murem” wydarzenia II wojny światowej przestają być wielkim teatrem działań militarnych, a stają się tęsknotą syna za ojcem. Równocześnie, niejako przy okazji, wskazują na przewrotność charakteru Erica Fletchera Watersa, czyli zdeklarowanego pacyfisty, który w rezultacie agresji niemieckiej na Anglię postanowił zaciągnąć się do wojska, aby w imieniu Ojczyzny polec na polu chwały. To samo spotkało zresztą młodszego syna owego bohatera bitwy pod Anzio. On także poległ w rezultacie odziedziczonej w genach od ojca przewrotności charakteru, ale tym razem w bitwie o innej naturze. Bitwie o ciągłość Pink Floyd. Na przestrzeni lat Waters się zmieniał. Potrafił być społecznikiem, powiernikiem komunizmu i nosicielem propagandy, aby przemienić się w introwertycznego geniusza, osobę niedoścignioną w sensie tworzenia muzyki, gotową, aby za muzykę poświęcić życie, mistrzem symboli i epokowego przesłania. Okazuje się, że dla Watersa popularność powojennych doktryn politycznych i bezsensowne konflikty (m.in. Wojna o Falklandy) nie były wycinkami z gazet, ale możliwością zajmowania stanowiska. Platformą sprzeciwu. Wyraźnym głosem protestu niesionym w muzyce Pink Floyd niezależenie od zmieniającej się mody. W tym miejscu trzeba więc zauważyć, że to właśnie Dave Thompson genialnie zebrał i połączył te wszystkie kwestie, które dzieło zatytułowane „Roger Waters. Człowiek za Murem” uczyniły opowieścią niezwykle barwną i wciągającą.

Trzeba sobie jednak od razu uświadomić, że struktura książki jest bardzo wymagająca. Dave Thompson zapętlił narrację w stylu zaiste mistrza filmu Christophera Nolana. Dwie części dzieła (każda po osiem rozdziałów) układają się w logiczną całość. Ba! To fenomenalna całość, w której autor udowadnia, że album „The Wall” był solowym dziełem Rogera Watersa, ale inteligencja czytelników w łączeniu kolejnych elementów książki zostaje poddana próbie. Otóż zagłębiając się w karty dzieła pt. „Roger Waters. Człowiek za Murem” niekiedy znajdujemy się w latach 40., 50. i 60. ubiegłego stulecia. Poznajemy konserwatywny model angielskiego wychowania, którym autor jest ewidentnie zafascynowany, a także topimy się w angielskiej kulturze owego okresu (w zasadzie to w przemianach systemowych, które następowały na Wyspach Brytyjskich). To szalenie ważne wątki w kontekście rozwoju nie tylko Watersa, ale też Pink Floyd. Niemniej w pewnym momencie w książce zupełnie niespodziewanie czuć zapach spadających cegieł z muru. Album „The Wall” jest wszak centralnym punktem książki zatytułowanej „Roger Waters. Człowiek za Murem”. On wyznacza jego standardy. Jest pewną formą machiny czasu, która z 1979 roku przenosi do różnych okresów twórczości Watersa, a także Pink Floyd. Warto zrozumieć, że szczególnie druga część książki to zwięzła opowieść bardziej o angielskiej grupie, aniżeli o Watersie. Większość rozdziałów tej partii dzieła zdominowały wątki powszechnienie znane, przeniesione przez Thompsona do książki w tym celu, aby zachować logiczność narracji, ale nie tylko…

…po zapoznaniu się z książką miałem dwie główne refleksje. Pierwsza – chciałbym poznać Rogersa Watersa. Druga – chciałbym spędzić kilka godzin z Sydem Barrettem. Dzieło Dave’a Thompsona to bowiem biografia Watersa, ale bogato też opisuje szalony diament, który zdążył wystąpić na dwóch płytach angielskiej kapeli. To właśnie Thompson po raz pierwszy wyraźnie dostrzega zasługi Barretta nie tylko w rozwoju kariery Pink Floyd, ale też w rozwoju muzyki. On wskazuje na jego wielki wkład w rozwój wspaniałej kultury muzycznej. Wreszcie też nie skupia się na dolegliwościach Syda, choć nie zapomina o nich, ale próbuje naszkicować jego niedoścignione myśli, sposoby bytu i zachowania. Wszelkie słowa na temat Barretta w książce „Roger Waters. Człowiek za Murem” są prawdziwym wstrząsem! Szokuje dobitnie opowiedziany upadek tego muzyka i nieudolna próba powrotu, zaś inspiruje jego pasja i talent. Można się zalać łzami, tak jak swego czasu Waters na widok Barretta, gdy czyta się wątki biografii tego niedocenianego muzyka. To wspaniale, że Thompson zechciał o nich napisać. Tym bardziej, że autor trafnie zwrócił uwagę na analogie, które wykreowały się w pozycji Barretta i Watersa w Pink Floyd w okresie ich, niech będzie, dominacji twórczej w zespole.

Oczywiście Dave Thompson sumiennie podszedł do omówienia nagrań Pink Floyd, w których uczestniczył Roger Waters, a także jego indywidualnych projektów. Opisy wydanych albumów są więcej niż zadowalające. W każdym razie tu i ówdzie Thompsonowi zdarzyły się drobne błędy językowe. Szczególnie irytuje przedrostek „The” regularnie stosowany w nazwie płyty „Dark Side Of The Moon”, który w rzeczywistości pojawił się dopiero przy którymś wznowieniu albumu, a nie w dniu premiery. Czasem Thompson stosuje też oklepane i banalne frazesy w stylu „Teraz wystarczyło tylko zrobić muzykę” albo „Najwyraźniej mamy do czynienia z zespołem, który nie znosi marnować dobrych pomysłów!”. Błędu językowego nie ustrzegł się też Piotr Kaczkowski, który we wstępie dzieła rzekł, że coś może być bardziej lub mniej wybitne (sic!). Moim zdaniem takich przymiotników jak wybitny, kultowy czy legendarny po prostu nie wolno stopniować. Nie chodzi tylko o zasady językowe, ale dewaluację ich znaczenia. To w każdym razie drobiazgi. Drobne błędy na ołtarzu jednej z najbardziej interesujących książek na temat Pink Floyd, a zarazem najważniejszego dzieła literackiego poświęconego Rogerowi Watersowi. Szkoda tylko, że temu geniuszowi można dziś tylko powiedzieć: „Zostań za murem!”.

Informacje o książce:
Tytuł: Roger Waters. Człowiek za Murem
Tytuł oryginału: Roger Waters: The Man Behind The Wall
Autor: Dave Thompson
ISBN: 9788378185284
Wydawca: REBIS
Rok: 2014

Kontakt z recenzentem: konrad.morawski@wp.pl

Exit mobile version