W dzisiejszych czasach ludzie, którzy z różnych przyczyn, zostali niejako wykluczeni z życia za sprawą swojej choroby, nie są tematem tabu. Wiele się słyszy w mediach i opowieściach ludzi o kimś, kto ma trudniej niż ci zdrowi. Problemem podstawowym jest sama definicja chorego i zdrowego. Ze szkolnej ławy pamiętam, że wpajano nam następującą definicję takiego zjawiska: „Brak jakiejkolwiek choroby jest stanem zdrowia”. Trudno mi się z tym zgodzić, bo każdy z nas codziennie odczuwa jakieś dolegliwości. Katar, przeziębienie, bóle głowy i stawów, wszystko to świadczy na naszą niekorzyść, definiując nas z miejsca jako chorych. W mojej ocenie jest to podział zwietrzały, wymagający znacznej poprawki. Przecież co innego jest złapanie grypy, która mija z czasem, a coś zupełnie innego chorować stale. To co łączy tych „sezonowych” chorych i tych stale, to irytacja z tego stanu. O tyle o ile pierwsi są świadomi swojej uleczalności, tak drudzy są świadomi braku nadchodzącej pomocy.
Co rozumieć przez pojęcie osoby chorej stale? Nie chodzi tutaj o przewlekłe zapalenie płuc, grypę, o nie. W „Pomyleni…” zostajemy skonfrontowani z historiami ludzi, którzy są chorzy za sprawą genów, lub uszkodzeń w mózgu. Irena Cieślińska, autorka książki, postanowiła przybliżyć szerszej publiczności te schorzenia, które są wyjątkowo trudne w leczeniu. Większość historii przedstawionych w jej książce opiera się na chorobach które mogą dotknąć każdego z nas, nieodwracalnie zmieniając nasz status ze zdrowego w chorego, permanentnie. Pani Cieślińska robi to o tyle ciekawie, że nie stara się czytelnikowi robić wykładu. Zamiast naukowej dywagacji, pokazuje ludzi i walkę, jaką toczą co dzień ze swoją chorobą. Nie skłania się również w stronę wywiadów, relacji, suchych stwierdzeń. Każdą opowiedzianą historię ubiera w słowa i myśli bliskie każdemu zdrowemu, który nie miał wcześniej styczności z danym schorzeniem. Za sprawą tak bardzo ludzkiego podejścia do tematu, czytelnik nawet nie jest w stanie zorientować się, że książką którą czyta kończy się już za parę stron. Autorka nie chce nas straszyć, chce nam pokazać, że można mówić o chorobie w sposób normalny, okrojony z lekarskiego żargonu. Dzięki temu zrozumiałem wiele przypadłości, które nękają w sposób ludzki. Nie wzbudzający politowania, a sympatię z bohaterami opisywanymi w książce ton, dotknął mnie w samo serce. Co dziwne, nie miało to żadnego wydźwięku żalu, ale czysto ludzkiej refleksji. Zupełnie jakbym czytał historię np. o imigrantach i ich życiu na obczyźnie. Kiedy się bardziej zastanowić nad treścią „Pomyleni…” można zauważyć pewne analogie pomiędzy tymi dwiema grupami. Każda z nich została odłączona od swojego normalnego środowiska i rzucona w świat obcy, niezrozumiały, z którym trudno sobie poradzić.
Całość książki „Pomyleni…” obejmuje tak szerokie spektrum chorób, że nie ma sensu opisywanie ich w całości, lepiej zagłębić się w lekturę stworzoną przez Panią Cieślińska. Sam sposób pisania książki pozwala czytelnikowi na skakanie pomiędzy rozdziałami. Każdy kolejny jest niezależną historią, autonomiczną od poprzedniej. Tak też postąpiłem z „Pomyleni…”. Przejrzałem spis treści i wybrałem te rozdziały, które przywoływały mi coś znajomego. Zacząłem od „Elfy o gwiezdnych oczach” rozdziale opowiadającym o ludziach, którzy przejawiają niesamowite talenty, jednocześnie nie potrafiących zawiązać sznurowadeł. Następnie przeczytałem o boreliozie i jej następstwach. Nie bez przyczyny, sam byłem ostatniego lata ugryziony przez kleszcza i długi czas zażywałem antybiotyki. To co przeczytałem o następstwach tej choroby zmroziło mi krew w żyłach. Każdy wybierający się do lasy czy nawet na łąkę powinien przeczytać ten rozdział. Część o nerwicy natręctw uświadomił mnie, że choruje na nie prawie osiemdziesiąt procent ludzi. Osobiście znalazłem nawet przykład z własnego życia, który się do tego klasyfikuje (biegania w tę i z powrotem, sprawdzając czy zakręciłem kurek od gazu). Najciekawszym rozdziałem jest jednak dla mnie ten opisujący zaburzenia psychosomatyczne. Na czym one polegają? Na tym, że wmawiamy sobie chorobę, coś jak efekt placebo.
Sposób opisywania przez autorkę poszczególnych schorzeń naprawdę trafia do czytelnika nieobeznanego z tą tematyką. Czytając „Pomyleni…” miałem wrażenie jakbym czytał powieść, i do tego zabarwioną komediowo. Pani Cieślińska cierpi na prozopagnozję – nie potrafi odróżnić twarzy ludzi, tak jak nie potrafimy odróżnić psów jednej rasy. Historie własne autorki, które zawarła niejednokrotnie w kontekście książki, powodowały u mnie ataki śmiechu. Można opowiedzieć o chorobie w sposób zdystansowany i trafiający do innych? Wygląda na to, że tak.
Nie mogę nie powiedzieć, że największym atutem całej książki, jest podejście autorki do całego tematu. Momentami czułem się głupio, kiedy historie z jej książki wywoływały u mnie śmiech. Dopiero po kilku rozdziałach, zdałem sobie sprawę, że o to właśnie chodzi. Jak najlepiej pokazać ludziom codzienne życie innych ludzi, jeśli nie poprzez zabawienie pierwszych historiami drugich. Bardzo dużo nauczyłem się dzięki tej książce. Bardzo chciałbym, żeby tak właśnie wyglądało oswajanie społeczeństwa z chorymi nie z wyboru. Jedna taka książka jest warta więcej niż całe pieniądze idące na bilboardy na, które i tak nikt nie zwraca uwagi.
Informacje o książce:
Tytuł: Pomyleni. Chorzy bez winy
Tytuł oryginału: Pomyleni. Chorzy bez winy
Autor: Irena Cieślińska
ISBN: 9788377056868
Wydawca: Dom Wydawniczy PWN
Rok: 2014