W trakcie czytania książki z pewnością każdy chociaż raz zastanawiał się czy dana historia jest prawdziwa, czy wydarzyła się na prawdę czy też jest zupełnie oderwana od rzeczywistości i wymyślona przez autora. W pozycji Marii Wilczek „Opowieści z życia wzięte” nie musimy się nad tym głowić, bo jak sam tytuł wskazuje jest to zbiór krótkich, czasami jednostronicowych opowiadań, które odnoszą się do konkretnych osób, sytuacji, wydarzeń z życia autorki oraz jej bliskich. Książka ta jest pewnego rodzaju sejfem w którym Maria zamknęła nie tylko swoje wspomnienia aby nie zginęły, ale również wartości którymi kierowała się w życiu, chcąc uchronić obie te rzeczy od zapomnienia.
Niezwykle trudno jest powiedzieć ogólnie o czym jest ta książka. Teoretycznie jest to zbiór historii które miały miejsce w życiu autorki oraz jej bliskich. Niestety takie określenie wydaje mi się zbyt krzywdzące. Osobiście nie odbieram tego jako właśnie zlepek opowiadań a jako coś w rodzaju metafizycznego spotkania z tymi ludźmi których te historie dotyczą. Jest w tym jakaś magia, coś niecodziennego. Początkowo byłam bardzo rozczarowana tymi powieściami z racji tego, że w większości z nich bardzo mocno przebija się aspekt wiary katolickiej, pobożności, zawierzenia Bogu, poddania się jego woli, dziękowania mu za wszystko co nas spotkało. Nie przemawiało to do mnie, ale chciałam dać tej książce szansę i nie zrażać się już na starcie. Z czasem zaczęłam szukać czegoś co mogłabym odnieść do swojego życia i nie zawiodłam się. W każdej z tych opowieści znalazłam jakąś drobną myśl, jedno słowo, jakiś smaczek przy którym nie sposób było się nie zatrzymać i nie rozpocząć refleksji nad nim. Bardzo mocne wrażenie odcisnęła na mnie historia związana z Tadeuszem Baumem, architektem, autorem wierszy i aforyzmów który jak mówi autorka wychowywał ją czasami oraz dbał o jej rozwój umysłowy podsyłając co jakiś czas pozycje literackie które jego zdaniem warte były uwagi. Równie mocno w głowie zapadły mi jego aforyzmy które autorka zamieściła w książce m.in. „milczenie też głosi”, „zwracaj uwagę i sobie”, „dziękuj i za znikome”. Te trzy wybitnie zapisały się w mojej pamięci i na pewno szybko z niej nie ulecą. Zdanie warte uwagi i które większość z nas powinna zapamiętać z tej książki brzmi „Zapewniam że nigdy w poniedziałek nie ma końca świata”. Wspaniale ono obrazuje to w jaki sposób żyjemy, pędzimy, nieustannie pracujemy w weekendy po to żeby to wszystko co sobie zaplanowaliśmy było zrobione na poniedziałek, który i tak nadejdzie bez względu na to czy praca zostanie wykonana czy też nie. Z całej książki mam jeszcze jedną historię którą wciąż mam gdzieś z tyłu głowy, była ona o wyprawie na grzyby podczas której autorka nie znalazła ani jednego grzyba, ale za to zebrała znacznie bardziej obfite żniwo.
Książkę czyta się niebywale lekko i szybko, jednak bardzo prawdopodobne, że zostanie ona z nami na dłużej niż się spodziewamy. Maria Wilczek dzięki tym opowieściom wprowadza nas w świat dawnych cudów, które wcale nie przeminęły razem z czasem. One dalej są dla nas dostępne, problem polega na tym że nie potrafimy ich dostrzegać. Autorka wydostaje je na powierzchnię dzięki czemu sami możemy zacząć z nich korzystać. Tę pozycję polecam osobom które lubią słuchać opowieści nie tylko z dawnych czasów, ale ogólnie znajdują przyjemność w słuchaniu. Dzięki tej książce można zacząć inaczej patrzeć na siebie, ludzi pojawiających się dookoła nas i na świat. Przyjemna w odbiorze, napisana prostym językiem, niosąca z sobą głęboki przekaz i poruszająca serce. Dodatkowo chciałabym zwrócić uwagę czytelników na przepiękną okładkę, która mnie bardzo ujęła. Nie ma na niej nic szczególnego, na granatowym tle widać zdjęcie złączonych dłoni w których znajduje się pęk białych, malutkich kwiatów przypominających kwiaty jabłoni (tak przynajmniej mi się wydaje) które mnie osobiście wprawiają w zachwyt.
Informacje o książce:
Tytuł: Opowieści z życia wzięte
Tytuł oryginału: Opowieści z życia wzięte
Autor: Maria Wilczek
ISBN: 9788381272582
Wydawca: Bernardinum
Rok: 2019