Tytułowe Anny (German i Jantar) to ulubione piosenkarki Marioli Pryzwan, którym poświęciła już kilka książek. Nasuwa się więc pytanie – po co ukazała się kolejna? Może się w końcu wydawać, że wiemy wszystko na temat tych niezapomnianych artystek. Przecież od ich przedwczesnych śmierci minęło 40 (Jantar) i 38 (German) lat. Od tego czasu stały się bohaterkami setek – o ile nie tysięcy – artykułów wspomnieniowych. Na szczęście są jeszcze osoby, które nie zabierały głosu w ich sprawie. Wystarczyło więc do nich dotrzeć i spisać to, co mają do powiedzenia. Oczywiście ku uciesze sympatyków obu piosenkarek…
Przypomnę tylko, że Anna German (rocznik 1936) zyskała ogólnopolski rozgłos po występie na Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu w 1964 r., w czasie którego wykonała utwór „Tańczące Eurydyki”. Była posiadaczką unikatowego sopranu liryczno – koloraturowego. W 1967 r. uległa poważnemu wypadkowi samochodowemu we Włoszech. 3 lata później, po długim okresie rekonwalescencji, znowu zaczęła koncertować i wylansowała utwór „Człowieczy los”. Do dziś cieszy się ogromnym powodzeniem w krajach dawnego ZSRR. Zmarła w 1982 r. na mięsaka kości. W 2012 r. TVP1 wyemitowała serial „Anna German. Tajemnica białego anioła”, dzięki któremu twórczość artystki przeżyła oszałamiający renesans. Pośmiertnie zdobyła w Polsce kilka Złotych Płyt!
Anna Jantar (rocznik 1950) rozpoczęła swoją profesjonalną działalność zawodową w 1969 r. w grupie Waganci kierowanej przez Jarosława Kukulskiego – jej późniejszego męża. Pierwszy solowy przebój („Najtrudniejszy pierwszy krok”) wykonała na KFPP Opole’73. Posiadała słuch absolutny. Była jedną z najpopularniejszych piosenkarek lat 70. Spopularyzowała wiele utworów, które nadal są prezentowane na antenie radiowej i w programach telewizyjnych. W 1979 r. nawiązała współpracę z grupą Budką Suflera, nagrywając z nią piosenkę roku 1979 – „Nic nie może wiecznie trwać”. Zginęła w katastrofie lotniczej 14 marca 1980 r., wracając z występów w klubach polonijnych w USA. Jej przeboje cieszą się dużym powodzeniem na portalu YouTube. Wokalistka posiada na swym koncie sześć Złotych Płyt.
Obie panie były koleżankami nie tylko ze sceny. Przez pewien czas mieszkały niedaleko siebie przy alei Reymonta w Warszawie. Zostały matkami w podobnym czasie – German w listopadzie 1975 r., a Jantar kilka miesięcy później – w marcu 1976 r. Młodsza z pań (bynajmniej nie wypominam żadnej wieku!) pozwoliła starszej nagrać dwie piosenki ze swego repertuaru – „Chcę kochać” oraz „Żeby szczęśliwym być”.
Z książki Marioli Pryzwan dowiadujemy się, że Anna German przepadała za… mlekiem prosto od krowy. Stroniła od trunków wysokoprocentowych, a przed wyjściem na estradę odpisywała na listy. Jako osoba niezwykle skromna, bez cienia gwiazdorstwa, nie chciała czerpać profitów ze swojej popularności. Kiedy ustawiała się na końcu sklepowych kolejek, ludzie wręcz siłą wypychali ją do przodu! Nie lubiła skupiać na sobie uwagi z powodu kompleksu wzrostu (mierzyła 184 cm). Za to w czasie występów hipnotyzowała publiczność swoim głosem. Była (i nadal jest) uwielbiana za naszą wschodnią granicą. Zresztą w ZSRR nagrała kilka płyt, które wznawiane są do dzisiaj. Co roku organizowane są też międzynarodowe festiwale jej piosenek.
Anna Jantar zapowiadała się na świetną pianistkę. W czasie występów szkolnych – jak wspomina jej koleżanka – grała tak, jakby była w transie. Jednak miłość do piosenki okazała się być silniejsza. Wokalistka zdobyła profesjonalne szlify w zespole Waganci i ponoć już wtedy śpiewała jak „amerykańska gwiazda z Broadwayu”! Czasami na scenie zdarzały jej się zabawne wpadki, np. zgubienie buta w czasie wykonywania układu tanecznego. Piosenkarka zarażała swoim optymizmem i ujmowała bezkonfliktowością, dzięki czemu zjednywała sobie sympatię ludzi. Miała również poczucie humoru – znajome małżeństwo „ochrzciła” przydomkami „Fuńka” i „ponton”!
Ze wszystkich wypowiedzi najbardziej zaskoczyło mnie wspomnienie Marii Bronarskiej, autorki tekstu do przeboju „Wielka dama tańczy sama”. Jak wspomina, Anna Jantar obawiała się nagrać ten utwór, ponieważ był odmienny od jej dotychczasowego stylu. Jest to tym bardziej ciekawe, ponieważ w ostatnim roku swojej kariery artystka unowocześniła swój repertuar, sięgając po nowocześniejsze brzmienia i nie zamierzała na tym poprzestać.
Tyle o samych Annach. Dodatkową gratkę dla ich wielbicieli stanowią niepublikowane wcześniej zdjęcia, a także autografy oraz pokoncertowe dedykacje. Cieszę się, że w tym szczególnym roku, w którym przypada 40. rocznica śmierci oraz 70. urodzin mojej ulubionej piosenkarki, Anny Jantar, mogłem dowiedzieć się o niej czegoś nowego. I choć kilka wspomnień (Krzysztofa Szewczyka, Elżbiety Dmoch, Stanislava Veselego) nic nie wnosi do książki, a sama okładka jest nieco amatorska, nie ma to większego znaczenia. Najważniejszy jest wysiłek, który Mariola Pryzwan włożyła w jej powstanie, co z pewnością spotka się z aprobatą zwolenników obu pań.
Informacje o książce:
Tytuł: Dwie Anny
Tytuł oryginału: Dwie Anny
Autor: Mariola Pryzwan
ISBN: 9788366060371
Wydawca: Oficyna R
Rok: 2020