Książki traktujące o trudzie uporządkowania życia w powojennej Polsce zwykły skupiać się na aspekcie nowo powstałego ładu politycznego, w odniesieniu do zawiedzionych oczekiwań ludzi. Przyjęło się, że pisząc o tym czasie, pisze się o ludzkich losach w odniesieniu do już istniejącego nowego ustroju. Autorzy próbują pokazać czytelnikom, jak mogło wyglądać życie w zupełnie nowej rzeczywistości, jakby z pominięciem etapu przejściowego, co jest wielce krzywdzące dla całości fabuły. Z rozmysłem zostawia się ten najczarniejszy etap jakim było lato czterdziestego piątego, kiedy wszystko co jest opisywane później, miało swój prawdziwy początek. Pamiętam opowieści moich dziadków o tym konkretnym czasie, który w ich wspomnieniach malował się jako euforia wymieszana ze strachem, nie mniejszym jak podczas okupacji. Ludzie, cały ich naród, nagle wydostał się spod jarzma nazistów, by zostać rzuconym w objęcia innego, nie mniej złego, okupanta. Dzikość czasów przejścia z jednego etapu do drugiego, w oczach narodu trwała tylko chwilę, ale w niektórych jednostkach została na zawsze, wywierając na nich piętno po ostatni ich dzień. Kuba Wojtaszczyk postanowił skupić się na właśnie tym czasie w naszej historii, i na konkretnych osobach, które takim piętnem zostały naznaczone.
Wojna dopiero co się skończyła, nikt nie wie co stanie się dalej. Nie istnieją jeszcze żadne namacalne struktury państwowe. Otaczająca rzeczywistość przypomina kraj bezprawia, w którym nie wiadomo gdzie przebiega linia pomiędzy dobrem a złem. Ludzie cudem wyrwani z objęć wojny, nie wiedzą co tak na dobrą sprawę będzie dalej, nie mający pojęcia co ze sobą zrobić, zostają rzuceni na głęboką wodę swojego własnego człowieczeństwa. Żadne prawo nie obowiązuje, czego skutkiem są masowe pogromy na ludności niemieckiej. Na dobrą sprawę, każdy może zostać posądzony o kolaborację, jeśli znalazł się pośród nieznanej mu społeczności. Ludzie są rządni krwi, po latach upokorzeń ze strony okupantów. Bieda, głód i wszechobecna nędza tylko nakręcają spirale wzajemnych podejrzeń. W tym gotującym się obrazie społeczeństwa poznajemy kilka osób, które na pierwszy rzut oka wydają się pasować do takiego obrazu rzeczywistości.
„Karzeł Szczepan, który kiedyś grał w cyrkowym kabarecie Hitlera, Lena – przedwojenna „kobieta guma”, Daniel – nazista z Łodzi, udający niemowę Volksdeutsch Cassiel, a także podająca się za wróżkę Irminę, cudem ocalała Felicja i przechrzczony Żyd Moryc.”
Wszyscy zostali połączeni w swoich losach za sprawą pierwszego powojennego cyrku, który przemierza nasz kraj. Każda z tych osób niesie ze sobą inny bagaż doświadczeń, ale łączy je jedno – próba odnalezienia swojego miejsca w świecie, który, po prostu, runął im na głowę.
Biorąc do ręki najnowszą powieść Pana Wojtaszczyka spodziewałem się powtórki z jego poprzedniej książki „Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć”. Specyficzne spojrzenie autora na nasze społeczeństwo, ukazane w poprzednim dziele, było czymś wielce satysfakcjonującym. Irracjonalne zachowania tamtych bohaterów, jak i sposób ich przedstawiania, nie były może nowe i odkrywcze, ale autor opisał to w sposób bardzo trafiający do odbiorcy. „Dlaczego nikt nie wspomina psów z Titanica” okazało się tworem zupełnie innym, co mnie bardzo ucieszyło, bo pokazało, że autor nie ma zamiaru tkwić w jednym miejscu i podejmuje próbę zabawy z różnymi stylami. Prawdę mówiąc, jego poprzednia książka jest tak różna od obecnej, że momentami miałem wrażenie jakbym czytał dwóch różnych autorów. Niezmiernie mnie to cieczy, bo Pan Wojtaszczyk pokazał, że posiada naprawdę wielki talent pisarski, operując w kilku różnych stylach. Jest to o tyle ciekawe, że w dzisiejszych czasach nazwisko autora jest niemal zawsze przykute do konkretnego gatunku.
Historia którą postanowił przedstawić nam autor jest bardzo złożona, przez co czytelnik może czuć się zagubiony. Pierwsze kilka rozdziałów jest jak policzek w twarz dla każdego. kto oczekiwał powtórki z rozrywki. Od samego początku jesteśmy rzuceni w wyjątkowo brutalny świat tuż po zakończeniu wojny. Nie ma tutaj taryfy ulgowej w momencie opisywania tegoż świata przez autora. Bohaterowie są naocznymi świadkami wszystkiego, co wtedy było najgorsze. Mordowanie ludności niemieckiej, znęcanie się nad Volksdeutschami, Radzieccy żołnierze gwałcący i robiący, w zasadzie co im przyjdzie do głowy. W takim świecie krystalizują się losy głównych bohaterów, którzy zostali tak rozpisani przez autora, by wzajemnie się uzupełniać. O tyle o ile pierwsze rozdziały były tylko wstępem do świata Pana Wojtaszczyka, o tyle każdy następny staje się coraz bardziej klarownym zarysem tego do czego autor zmierza. Samo założenie, że tuż po wojnie, przez kraj wędruje cyrk, złożony z tak kolorowej ekipy, jest samo w sobie absurdalne, jednak autor jeszcze bardziej podkręca atmosferę. W swojej powieści umieszcza obok siebie ludzi, którzy zostali przez niego bardzo pieczołowicie przemyślani fabularnie, dzięki czemu każda kolejna strona budzi w czytelniku niepokój i pytanie o to kiedy dojdzie do pierwszej zwady. Tutaj też autor pokazuje, po raz kolejny, swój wyjątkowo rozwinięty zmysł narratorski, i prowadzi swoją opowieść zupełnie innym kierunku niż czytelnik by się spodziewał.
Kuba Wojtaszczyk zyskał moje uznanie swoja poprzednią książką, ale dopiero za sprawą tej najnowszej, zyskał moje wielkie uznanie. Może i nie operuje, jak mu wielu zarzuca, językiem wyższych lotów, ale zdecydowanie posiada dar odczytywania ludzkich emocji. Nie umiem tego, tak do końca nazwać, ale autor doskonale rozumie nasz naród, to co nas boli, to czego boimy się powiedzieć na głos. Czytając jego książkę w dziwny sposób czułem się związany z jego bohaterami, nie w sposób fabularny, ale uczuciowy. Mam nadzieję, że Pan Wojtaszczyk zaskoczy mnie równie mocno następną książką.
Informacje o książce:
Tytuł: Dlaczego nikt nie wspomina psów z Titanica
Tytuł oryginału: Dlaczego nikt nie wspomina psów z Titanica
Autor: Kuba Wojtaszczyk
ISBN: 9788328703995
Wydawca: Akurat
Rok: 2017