„Dziwne, że ta przeszłość zaczęła wracać. Jakby ktoś odkręcił kurek i stara woda zalała teraźniejszość”
Wszyscy mamy złe nawyki, są one zakodowane w nas wszystkich, w naszych „ja” tak głęboko, jak poczucie przynależności do gatunku ludzkiego. Różnica polega na poczuciu winy, które jedna część ludzi odczuwa względem owych słabostek. Druga część – do której przynależę – zdaje sobie sprawę, że jesteśmy ludźmi i nic, co ludzkie nie jest nam obce. Większość tego rodzaju zachowań nie krzywdzi nikogo, dlaczego więc miałabym się poczuwać do winy? Takie oto krótkie rozważenie przeprowadziłam w głowie, nim sięgnęłam po „Biel”, nie przeczytawszy poprzednich dwóch tomów. Nie znoszę tego w sobie, ale po cóż toczyć ze sobą wojny domowe, skoro można przeczytać „wyrwany” z serii tom, a później czytać w kolejności? W końcu zawsze może się okazać, że wychwalana część serii na Facebooku czy innej platformie jest jedyną dobrą danego autora i nie opłacało by się powściągać ciekawości!
Pofolgowałam sobie, sięgnęłam, przeczytałam, odłożyłam. Wnioski mam trzy. Po pierwsze – nie ma mowy, bym NIE sięgnęła po resztę sagi. Po drugie – nie ma mowy, bym zapomniała o tej historii. Po trzecie – nie ma mowy o tym, że to NIE jest najlepszy polski kryminał, jaki wpadł w me ręce.
Leopold Bilski, prokurator powróciwszy z wygnania do Sopotu ma dobrą passę. Wygrał kilka spraw sądowych, chociaż wcześniej w Kartuzach złapał potwora w ludzkiej postaci. Szczęście się widać nie wyczerpało. Szkoda tylko, że nie obejmuje strefy miłosnej. Wyjeżdżając na wygnanie zostawił za sobą bez słowa kobietę, która teraz, będąc z powrotem u siebie, nie jest mu obojętna. Niestety Anna Górska wypełniła już po pustkę po nim. Z Maćkiem Okońskim kobieta nie wiąże szczególnie dalekosiężnych planów, ale w pewien sposób, większy lub mniejszy, przejął on po Bilskim pałeczkę.
Wydarzenia w naszym życiu sugerują, że faktycznie coś takiego, jak „los” mogłoby istnieć, gdyż jedna sytuacja się z drugą schodzi. Na konkluzje życiowe są rozmaite sposoby, ale ów „los” podjął decyzje za prokuratora. Przygotowania do zlecenia pewnej samotnej fotografce przerywa dziwna scena. Iwona Woch przystanąwszy przy oknie, widzi młodszą o kilka lat od niej dziewczynę, stającą na parapecie. Nie wydaje się specjalnie przejmować cienkim odzieniem w czas srogiej zimy. Kto by się jednak przejmował takimi pierdołami stojąc kilka ładnych pięter nad ziemią, gdzie od śmierci dzieli mały krok bądź złe przechylenie ciała? Choć Iwony odruch sięgnięcia po aparat miała szybki, był on za wolny, by uwiecznić ten jeden mały kroczek, postawiony w apatii przez Michalinę. W jednej sekundzie żywa na parapecie, w drugiej już nieżywa na śniegu. Leopoldowi trafiła się z pozoru prosta sprawa. Samobójstwo, zaś konkretnie „jumping z okna”. Sprawa Michaliny Kajm zakończyłaby się z miejsca, gdyby nie pewna rzecz, niemożliwa do obejścia. Ślady po krępowaniu. Jedynym punktem zaczepienia są studia Michaliny, wydział prawa. Konkretnie jeden z profesorów przyciągnął uwagę, poprzez nieciekawą sławę. Plotki i pogłoski krążyły, że im uczennice bardziej „otwarte” na owego wykładowcę, tym ocena wyższa. Intrygujący fakt – Kajm miała najwyższe noty ze wszystkich studentów. Przypadek?
Podążając dalej obranym tropem, prowadzący sprawę docierają do „Euforii”, nocnego klubu ze striptizem, całkowicie nie pasującym do obrazu przykładnej studentki, jaką prezentowała Michalina czy też – Michelle. Chociaż Dariusz Szablewski zarzeka się i burzy, że działalność jego jest „porządna”, to w te zapewnienia uwierzyć trudno. Instynkt policyjny rzadko zawodzi. Pająk i Kita jeszcze będą zmuszeni nie raz nie dwa zmącić spokój menedżera.
Jak już nadmieniłam, kolej losu zdarzeń życiowych splata się dziwnym trafem z przeżyciami wewnętrznymi. Myślę, że w życiu każdego z nas miejsce miał film lub książka, której historia zgadzała się z aktualnymi dziejami naszej historii. Leopold poza pracą ma oczywiście życie prywatne, choć ograniczone jest dość mocno, opierając się na spotkaniach z matką i psycholożką. Aleksandra Bilska stara się odnowić i umocnić kontakty z jedynym dzieckiem, tym bardziej, iżeli od czasu jakiegoś spotyka się z mężczyzną, co do którego latorośl jej mogłaby mieć zastrzeżenia. Powodu daleko szukać nie musiałby. Sam fakt, że „nowy chłopak mamy” był najlepszym przyjacielem ojca jego, razem z nim pracował, zaś dla niego był dobrym wujkiem, którego zapomnieć nie sposób. Co do sesji z psychologiem to prokurator nie bierze w nich udziału z własnej nieprzymuszonej woli. Praca ma większy wpływ na życie człowieka niż wydawać by się mogło.
Doktor Maria zgodziła się wystawić mu pozytywną opinię, lecz na własnych warunkach, a raczej warunku, jednym: w czas sesji – jest sesja. Leopold uporczywie próbuje unikać pytań, mimo zdania, że nie ma on żadnych problemów, a już na pewno nie takich, którego podłoża można by szukać w dzieciństwie. Czy na pewno? Ludzki umysł ubarwia wspomnienia, aż trudno rozgraniczyć fałsz a prawda. Leonard chcąc nie chcąc musi powrócić do ostatnich momentów, spędzonych z ojcem. Nie wszystko okaże się być tak kolorowe.
„Nosi pan w sobie silny lęk przed śmiercią. Mężczyźni w pana rodzinie umierają w sile wieku”
Fakty, są takie: Michalina Kajm, będąca striptizerką najprawdopodobniej wmieszała się w zły układ, z którego nie umiała wyjść; zabiła się, zaś na jej ciele są czytelne znaki, że ktoś ją pchnął do postawienia ostatniego kroczka, gdyż nie wszystka przemoc jest fizyczna; klub nocny „Euforia” jest mocno podejrzany ze swoją „czystą” opinią. Ostatnim i najważniejszym faktem jest, iż lata temu, jak Leopold jeszcze ojca miał, ten zajmował się sprawą łudząco podobną. W osiemdziesiątym ósmym ktoś udusił prostytutkę związaną z Mirem, Teresę Dulewicz, a chociaż winnego rzekomo skazano, to nie posiedział on długo. Młody Bilski ma ducha swego ojca. I jeden i drugi pewni są w swej myśli, że prawdziwy winowajca umknął sprawnie, a wmieszanych w to ludzi było i jest spore grono. Miłosz Bilski kopał w swojej sprawie, okazałej się jego ostatnią, a później zakopano jego. Czy możliwe, że doszedł prawdy, którą do grobowej deski zabrał ze sobą?
„Biel” jest rewelacyjnym kryminałem. Polskie powieści sensacyjne były u mnie niżej rangą od zagranicznych pisarzy. Sobczak jest pierwszą autorką, która udowodniła mi, że się mylę. Od pierwszych stron weszłam w toczącą się w Sopocie intrygę. Nad morzem niczym mgła unoszą się spiski ciągnące się od czasów PRL-u. Stare kłamstwa, stare krzywdy, stare niezabliźnione rany. Historia przerażająca, gdyż mogłaby być prawdziwą. Dramat rozgrywający się na czterystu dwudziestu trzech stronach może urzeczywistniać się na świecie. Niemówienie o sprawach, które przerażają nie sprawiają, że one zanikają. Wręcz przeciwnie. Ludzkie koszmary, KOBIECE koszmary mają miejsce blisko nas i nie można z tym nic zrobić. Cała prawda o tym świecie. O złych nawykach i perwersjach ludzkich.
Sobczak trzyma nerwy czytelnika w wypielęgnowanej dłoni i robi z nimi co chce. Dobry styl i pomysł. Wyważenie w trudnych tematach. W opowieści, jak w prawdziwym życiu każdy wątek się z czymś łączy, nie ma rzeczy nieistotnych. Klucze do przyszłości w przeszłości są ukryte. Wyważenie! Właśnie, oto zadanie, z którym borykamy się na co dzień. Wszyscy mamy jakieś role społeczne. Jedne prostsze, drugie cięższe. Co uczynić, gdy jedna z drugą w konflikt wejdzie?
„Z kurwy nie będzie żony, z milicjanta kolegi”
Informacje o książce:
Tytuł: Biel
Tytuł oryginału: Biel
Autor: Małgorzata Oliwia Sobczak
ISBN: 9788328085213
Wydawca: WAB
Rok: 2021