Site icon Recenzje książek z każdej półki

Trans i pół, bejbi – Torrey Peters

Trans i pół, bejbi - Torrey Peters

Trans i pół, bejbi
Torrey Peters

Do sięgnięcia po “Trans i pół, bejbi” skusił mnie opis książki. Brzmiał on jak zapowiedź historii, której jeszcze nie czytałam. Byłam tym bardziej ciekawa, bo ta książka to debiut Torrey Peters.

Reese jest transseksualną kobietą, która miała nie najgorsze życie. Tworzyła szczęśliwy związek z Amy, mieszkała w Nowym Jorku i miała nie najgorszą pracę. Jednak w momencie, w którym jej związek dość burzliwie się zakończył, wszystko zaczęło się sypać. Reese zaczęła sypiać z żonatymi mężczyznami, nade wszystko pragnąc jednego: dziecka.

Ames też nie wydaje się mieć idealnego życia. Po zakończeniu związku z Reese i detranzycji, kiedy znów funkcjonuje jako mężczyzna, wikła się w romans ze swoją przełożoną. Po niedługim czasie dość zmieszany Ames oznajmia Reese, że jego kochanka Katrina jest w ciąży. I wychodzi z nietypową propozycją…

Po lekturze mogę potwierdzić: nie czytałam do tej pory takiej książki. Nie spotkałam się w raczej w żadnej książce z narracją osób trans. Jak głosi zdanie z przodu okładki: ta książka jest na ustach wszystkich. Być może to lekko podkoloryzowane, ale na pewno premiera “Trans i pół, bejbi” nie przeszła bez echa. Bo o ile osoby homoseksualne czy nawet aseksualne dostają swoją reprezentację w literaturze, to osoby trans stoją gdzieś tam z boku.

I tak oczami Reese i Amesa obserwujemy to dość hermetyczne środowisko. Osoby trans trzymają się z innymi osobami trans i myślę, że tak jest i w realu. Zważywszy głównie na fakt, że wśród queerowych osób są najmniej tolerowane. Zaznaczam, że wypowiadam się z pozycji białej cis kobiety i to w dodatku hetero, więc moje zdanie może nie znaczy zbyt wiele. Mam jednak wysoko rozwiniętą empatię i staram się wciąż edukować. Z tyłu okładki mamy za to kilka słów od polskich aktywistów trans i niech one będą najlepszą rekomendacją.

Trans i pół, bejbi” to głównie historia Reese i Amesa, ale ich perspektywa rzuca światło na Nowojorską społeczność trans w ogóle. Autorka dosyć długo przygotowywała się do napisania tej książki, między innymi konsultując się z osobami trans, przez co całość wydaje się bardzo wiarygodna. Czytelnik ma wgląd w problemy, które być może nigdy nie będą go dotyczyć. Było mi nieopisanie smutno, kiedy Reese czy Ames się przed kimś outowali i od razu szykowali się na odrzucenie. Ta książka pozwala przede wszystkim zajrzeć za zazwyczaj zamknięte drzwi i to jest jej wielka wartość.

“Jeśli Ames nie zdoła znaleźć sposobu na wyrwanie się z pola grawitacyjnego readycyjnej wizji rodziny, zostanie ojcem bez względu na to, jaką nazwę będzie wobec siebie stosował. Nie musiał tego wszystkiego tłumaczyć Reese. Wiedziała, że można wymyślić sobie dowolną tożsamość, ale i tak koniec końców człowiek poddaje się roli, którą wymusza na nim społeczeństwo.”

Mam nadzieję, że “Trans i pół, bejbi” pomoże niektórym ludziom oswoić się z osobami trans i je bardziej zaakceptować. Cóż, trudno nie doszukiwać się w książce Torrey Peters pewnej misji, skoro wygląda ona tak, a nie inaczej. Czasami mi się wydaje, że sam fakt posiadania przeze mnie macicy stawia mnie na przegranej pozycji i sprawia, że mam przechlapane. Ale kurczę, są osoby, które mają gorzej. Bo co można byłoby powiedzieć osobie trans, która pragnie mieć dziecko? Jak Reese, która próbuje uciec się do niekonwencjonalnych metod.

“Ames uważał opowieść o sytuacji młodych słoni za metaforę życia trans kobiet. Nie zdajemy sobie sprawy z własnej siły i mocy, tłumaczył. Nasze ciała składają się z piętnastu ton furii i bólu, mamy mordercze ciosy, a nasze twarze nie przypominają twarzy żadnego innego stworzenia. Żyjemy na sawannie, gdzie każdy z wszechobecnych ludzi może się okazać kłusownikiem. Przy naszej sile możemy bez trudu zmiażdżyć się nawzajem. Jesteśmy straconym pokoleniem. Nie mamy starszych opiekunek, stabilnego stada ani nikogo, kto nauczyłby nas radzić sobie z rozpaczą. Nie mamy matriarszych struktur i kobiet, które powiedziałyby młodszym, żeby wzięły się w garść, i pokazały na własnym przykładzie, że można być trans i żyć długo i szczęśliwie.”

Polecam bardzo gorąco. Historia od samego początku jest interesująca, a już mniej-więcej od połowy pochłaniałam kolejne strony. Warto nie tylko ze względu na przedstawioną perspektywę osób trans, ale na fabułę samą w sobie. Jest niezwykle interesująca.

Exit mobile version