Site icon Recenzje książek z każdej półki

Saga Wschodnia. Miasto Krwi – Kamil Dziadkiewicz

Recenzja książki Saga Wschodnia. Miasto Krwi - Kamil Dziadkiewicz

Saga Wschodnia. Miasto Krwi
Kamil Dziadkiewicz

Książki fantasy nie są moją ulubioną formą literacką, czego nie chcę ukrywać. Z tej też przyczyny oczekuję od nich czegoś więcej, czegoś co mogłoby posadzić mnie w fotelu i zmusić do plucia sobie w brodę. Z drugiej zaś strony, jestem na tyle zaznajomiony z tym gatunkiem, że wiem jak powinny wyglądać jego podstawy. Wprawny czytelnik zapyta: czyli co? Co sprawia, że fantasy jest dobre, a co czyni rzecz wręcz odwrotną? Odpowiedzi na te pytania są tak samo liczne, jak liczba czytelników sięgających po ten rodzaj literatury. Jednak tam gdzie słychać wiele głosów, na ich podstawie, można podjąć się próby nakreślenia mapy oczekiwań większości. Dokładnie tą drogą poszedł Pan Kamil Dziadkiewicz, który stworzył powieść będącą odpowiedzią na wołania ludzi. Jednak jak to w demokracji bywa, nie każdego można zadowolić, dlatego też w „Mieście Krwi” nie brak potknięć, sprytnie markowanych co prawda przez autora, ale jednak obecnych.

Autor książki „Miasto Krwi” na wstępie postanowił wyjaśnić czytelnikowi co stało za jego wyborem tła fabularnego dla jego dzieła. Twierdzi On, że największy wpływ na jego pracę miał Londyn opisywany przez Olivera Cromwella. Tutaj trzeba przytoczyć, że Cromwell niósł na swoich barkach brzemię lidera w angielskiej wojnie domowej toczącej się w XVII wieku. Nawiązanie do tej właśnie postaci historycznej w dziele Pana Dziadkiewicza, jest wyjątkowo logiczne, jeśli spojrzeć na głównego bohatera jego książki – Mulgiha Thadura, ale o tym później. Teraz warto skupić się na świecie jaki autor wykreował na potrzeby swojej książki, a zrobił to bardzo umiejętnie. Od pierwszych stron można poczuć drobnomieszczański klimat miasta odległego nam czasowo o trzysta lat. Kiedy Pan Dziadkiewicz zabiera czytelnika na przechadzkę ulicami swojego miasta, czujemy się jakbyśmy tam naprawdę byli. Szczegółowe opisy, uwzględniają o wiele więcej niż przeciętna powieść fantasy. Słowa autora niemal namacalnie przekazują nam to co widzi i czuje jego bohater. Błoto pod stopami, nagle pojawia się pod naszymi kapciami, zapach stęchlizny zaczyna rzeczywiście drażnić nozdrza, aż finalnie odkładamy książkę, żeby sprawdzić czy w przedpokoju nie czai się jakiś rzezimieszek czyhający na naszą sakwę. Opisy ludzi spotkanych na ulicy, którzy nic nie wznoszą do opowieści są tak realne, że nagle stajemy z nimi twarzą w twarz. Emocje głównego bohatera z każdą kolejną stroną stają się naszymi własnymi. Autor bawi się w ten sposób z czytelnikiem przez cały czas, by w końcu ukraść, niczym wspomniany rzezimieszek, kilka godzin naszego czasu, pozostawiając nas na ostatniej stronie książki. Właśnie na tym polega dobre fantasy – świat który połknie nas bez najmniejszego mlaśnięcia.

Książka „Miasto Krwi” ma jeden znaczący minus, który może wpłynąć na niewątpliwie dobrze zbudowany świat autora. Kiedy już daliśmy się połknąć światowi stworzonemu na potrzeby książki, po jej ukończeniu nadchodzi czas na refleksje. Czkawka czytelnicza która zdecyduje, czy się jej oprzeć, czy też z nią walczyć. W przypadku „Miasta Krwi” jest to o tyle trudne, że po całości lektury pierwsze co mi przyszło do głowy to pytanie – gdzie w tym wszystkim zniknęła fabuła? Tak bardzo dałem się porwać opisom świata, że gdzieś po drodze umknęło mi, że fabuły praktycznie tam nie ma. Wszystko oparło się na założeniu ukazania, młodego chłopca który popełnił zbrodnię, przez co na zawsze będzie związany ze światem przestępczym, i tyle, nic więcej. Brnie w to tak bardzo, że nie widzi siebie jako marionetki w rękach innych. Jest tak zapalczywy w swoim niewidzeniu kim tak naprawdę się stał, że zaprowadza go to w miejsca o których wcześniej mógł tylko śnić.

Wspomniałem wcześniej o korelacji pomiędzy głównym bohaterem a Cromwellem. Bardziej oczytani mogą już po kilku rozdziałach „Miasta Krwi” dostrzec wyraźny wzór, zarysowujący się wyraźnie w całej reszcie książki. Muligh jak i Cromwell wykazują tą samą zapalczywość w swoich poglądach. Obydwoje byli zdania, że rządzący nie mają racji, są krótkowzroczni, a ich dalsze czyny nie przyniosą niczego dobrego. Wierzyli żarliwie w Boga, ale tylko jeśli ktoś o to ich spytał. W głębi duszy pragnęli jedynie utrzymać swój status. Kwestionowali zwierzchników i ich cele, ale tylko do momentu w którym mogli coś z tego ugrać. Finalnie spotkał ich podobny los, ale Pan Dziadkiewicz zadbał o to by pierwowzór nie był zbyt podobny.

Miasto Krwi” ma wszystkie potrzebne cechy gatunku fantasy, dzięki czemu czyta się to naprawdę przyjemnie. Przynajmniej do momentu ostatniej strony, kiedy czytelnika najdą pytania o meritum sprawy. Wtedy okazuje się, że brak konkretnej fabuły może okazać się przeważającą szalą na wadze. Może i lepiej, że jej brak dzięki czemu „Miasto Krwi” jest bardziej autentyczne w opisywaniu swojego świata, oceńcie sami – książka jest dla wszystkich miłośników tego gatunku.

Informacje o książce:
Tytuł: Saga Wschodnia. Miasto Krwi
Tytuł oryginału: Saga Wschodnia. Miasto Krwi
Autor: Kamil Dziadkiewicz
ISBN: 9788380830769
Wydawca: Novae Res
Rok: 2016

Exit mobile version