Site icon Recenzje książek z każdej półki

Psia krew – Rafał Łozowski

Psia krewRafał Łozowski

Psia krew
Rafał Łozowski

W swoim mieszkaniu zamordowana zostaje brutalnie prostytutka. Śledztwo zaczyna prowadzić grupa śledczych pod przewodnictwem Lecha Turczyna. W skład zespołu wchodzą: Tymon Fryc, nadpobudliwy, nietrzymający afektu policjant, jego partner Szarif Zelimchanow, z pochodzenia Czeczen mieszkający w Polsce i Konrad Jackowski, który właśnie zagrał główną rolę w filmie i jest na językach tabloidów. Każdy ze śledczych jest inny, każdy ma coś za uszami. Lech Turczyn, młody, niedoświadczony policjant otrzymał posadę dzięki wujkowi prokuratorowi, Fryc ma obowiązek chodzić na terapię, by opanować swój nadpobudliwy charakter, który objawia się brutalnością podczas przesłuchań świadków i podejrzanych, Zelimchanow zmaga się z ostracyzmem i nagonką na niego z powodu pochodzenia, a Jackowski próbuje pogodzić zawód policjanta z życiem celebryty.

Razem stanowią niezłą mieszankę wybuchową. Jeśli do tego doda się fakt, że najważniejsze dla nich są ich własne interesy, zarobek i ustawienie się w życiu, a śledztwo, ofiara i świadkowie stanowią tylko instrumenty do realizacji celów, to mamy pełen obraz skorumpowanej policji, na której rzetelność i obronę zwykły obywatel nie ma co liczyć.

Pomimo tego, że samo śledztwo i fabuła są w „Psiej krwi” dobrze skonstruowane, akcja jest wartka i dynamiczna, to sposób pisania autora kompletnie mi nie podszedł. Książka jest długa, ma ponad siedemset stron i ledwie dotrwałam do końca. Drażnił mnie sposób pisania o policjantach, którzy nazywani są ciągle psami, sami klną bez przerwy, opisani są tak, jakby byli tylko i wyłącznie cynicznymi, bezdusznymi, nieliczącymi się z nikim i z niczym facetami, którzy nie mają ludzkich uczuć. Turczyn ciapa, Fryc dewiant, Szarif za miękki na taką robotę, ale miotający się między młotem a kowadłem i koniec końców dający przyzwolenie na oszustwa, łapówki i wykorzystywanie swojej pozycji dla osobistych celów i Jackowski, który chciał zaistnieć w show-biznesie, ale choć film był udany, to życie celebryty okazało się puste i nastawione tylko na publiczny widok, a akceptacja społeczna jest zwiewna i ulotna i Konrad wrócił do policji wziął udział w śledztwie.

W trakcie śledztwa niemal na każdym jego etapie, policjanci popełnili tyle błędów i nieprawidłowości, że sprawą zajęło się Biuro Spraw Wewnętrznych, które badało przebieg śledztwa i skontrolowało postępowanie śledczych. Każdy rozdział zaczyna się cytatami z przesłuchania policjantów, które zapowiadają treść rozdziału i to jest udany sposób prowadzenia narracji. Z jednej strony mam śledztwo w sprawie śmierci prostytutki, z drugiej strony równolegle mamy pokazane postępowanie sprawdzające przebieg śledztwa.

Mam ambiwalentne uczucia po przeczytaniu „Psiej krwi”. Jak wspomniałam wcześniej sama fabuła i śledztwo skonstruowane jest bardzo dobrze, wszystko jest spójne i logiczne, a zakończenie zaskakuje, jednak sposób pisania to nie moja bajka. Nawet nie chodzi tu o wulgaryzmy, które często występują w kryminałach, czy książkach sensacyjnych, ale o sposób przedstawiania głównych bohaterów powieści, jako do cna zepsutych, zdeprawowanych psychopatów o małych móżdżkach, o których autor wyraża się z lekceważeniem i niemal pogardą, aż się chwilami robi niedobrze. Rozumiem, że złe charaktery są złe, ale mnie osobiście nie pasuje takie przedstawianie policjantów. Zły charakter może mieć silną osobowość albo słabą, co wynika z różnych życiowych uwarunkowaną ale tutaj oprócz tego całego szlamu wylanego na głowy śledczych, nie ma nic, co można byłoby zrozumieć. Te postacie są po prostu puste i pomimo wyraźnego ich przedstawienia, w ogólnym rozrachunku są mdłe i nijakie, po przeczytaniu pamięta się tylko smród, przekleństwa i nijakość. Prawdopodobnie taka konwencja książki to celowe działanie autora i pewnie będą osoby, którym się „Psia krew” spodoba, ja jednak nie potrafię się w niej odnaleźć.

Czy polecam tę książkę? Trudne pytanie. Daję punkciki za samą fabułę, treść i przedstawienie korupcji i nepotyzmu w policji, ale odejmuję za styl pisania i przedstawienie postaci w książce. Myślę, że najlepiej by każdy sam się przekonał, czy odpowiada mu taka forma opowieści. To debiut autora, który pomimo tego, co tu napisałam, ma duży potencjał, bo umie posługiwać się słowem a jego pisanie jest dojrzałe, więc nie skreślam go, być może następne książki bardziej mi będą odpowiadać.

Exit mobile version