Rosnącą wciąż popularnością cieszą się książki związane z tematyką podróżniczą. Triumfy święcą zarówno przewodniki opowiadające o najciekawszych miejscach, jakie można zobaczyć w danym kraju, czy na danym kontynencie, jak i opowieści coraz to bardziej szalonych podróżników, ruszających w świat autostopem, jachtostopem, rowerem, czy piechotą. Pośród tej ogromnej masy, „Półprzewodnik po Antypodach” autorstwa Maćka Paszka wyróżnia się pod kilkoma względami.
Nie jest to przewodnik jako taki. Autor wprawdzie ciekawie opowiada o odwiedzonych miejscach, a na końcu książki poświęca cały rozdział na praktyczne wskazówki, łącznie z listą rzeczy, które warto zabrać na wyprawę typu „backpacking”. Ale na pewno nie jest to klasyczny przewodnik. Nie jest to też ekstremalna relacja wyprawy, która wydaje się kompletnie szalona i łamiąca wszelkie standardy „cywilizowanego” podróżowania. Nie da się ukryć, że wyprawa Maćka była daleka od wakacji all inclusive lub leżenia za parawanem w Łebie. Ale nie była też absolutnie spontanicznym wyjazdem typu „nie wiem, gdzie będę jutro”.
Czym więc jest? Powiedziałabym, że relacją z podróży, która ma za zadanie udowodnić, że DA SIE. Da się podróżować niskobudżetowo i na własną rękę nawet w tak dalekie strony jak Singapur, Malezja i Filipiny.
Bardzo podobał mi się styl w jakim „Półprzewodnik…” został napisany. Maciek Paszek ma typowe lekkie pióro. Choć brak zapierających dech w piersiach opisów egzotycznych plaż, czy tropikalnych lasów, opisuje miejsca i wydarzenia w obrazowy sposób. Książka pęka w szwach od anegdotek i krótkich dialogów z ludźmi spotkanymi po drodze. Bardzo podobały mi się też rzekome wypowiedzi czytelników z różnych miejsc w Polsce, którzy wyrażają swoje zdumienie bądź oburzenie co bardziej „egzotycznymi” elementami azjatyckiej rzeczywistości, na co Maciek, jako Autor błyskawicznie odpowiada, rzeczywistość tę tłumacząc. Wstawki te dodają opowieści uroku i urozmaicają ją. Nie brak też celnych obserwacji Autora i trafnych porównań do polskiej rzeczywistości.
Wszystko to razem jest ładną literacką oprawą tego, czym „Półprzewodnik…” jest. Maciek krok po kroku opisuje swoją drogę przez Singapur, Malezję i Filipiny, z opisami drogi samolotami, autobusami, czy lokalnymi taksówkami; opowiada o miejscach, które odwiedził, podając ciekawe fakty na ich temat, ale też dorzucając swoje własne wrażenia i przeżycia. Wspomina poznanych po drodze ludzi – czy to właścicieli hosteli i pensjonatów, w których się zatrzymał, czy innych podróżników spotkanych na trasie. Nie szczędzi negatywnych epitetów o samym sobie, opowiadając o swoich lekkomyślnych, czy błędnych decyzjach podjętych po drodze. Wspomina jedzenie, kulturę, miejsca i rzeczy, które go zachwyciły. Opowieści poprzetykane są zdjęciami, które pozwalają sobie co nieco jeszcze lepiej wyobrazić.
Autor podróżuje w sposób niezależny, sam sobie organizuje czas, trasę i plan, ale jednak organizuje to. Plasuje go to gdzieś w połowie drogi między tymi, którzy najchętniej widzą się na wakacjach z biura podróży, a tymi, którzy wyruszają z Polski z jednym banknotem w kieszeni, w planie mając dotarcie autostopem na Kamczatkę. To w pewien sposób czyni „Półprzewodnik…” książką wyjątkową, inspiracją dla osób, które mają dość odwagi, by ruszyć samemu na drugi koniec świata, ale nie dość, by zrobić to „po bandzie”, zgodnie z zasadą „zobaczymy co będzie”. I, o ile dobrze zrozumiałam, co Autor miał na myśli, właśnie to było jego celem – nie tylko opowiedzieć swoją historię, ale też zainspirować innych. Niewiele takich książek podróżniczych znalazłam na półkach księgarni.
Z książki można się dowiedzieć przed jaką polską świąteczną tradycją nie da się uciec nawet w dalekiej Azji, jak to jest powitać nowy rok po kolana w oceanie, jak się jeździ dalekobieżnymi autobusami do wiosek, gdzie nie ma już dróg, lub dlaczego trzeba uważać przyjmując od spotkanych w Pekinie dziewcząt zaproszenie na herbatkę.
Trochę zabrakło mi jednak bardziej dokładnych, a może poetyckich opisów miejsc, zwłaszcza lokalnej przyrody. Z punktu widzenia osoby, która nigdy w tamtych stronach nie była, byłoby to dla mnie bardzo cenne. Mam jednak poczucie, że nie byłoby to zgodne ze stylem pisania Autora, charakteryzującym się raczej prostotą, bezpośredniością i humorem.
Mając świadomość, że Maciek nie podróżował sam, zabrakło mi też większej obecności jego towarzysza podróży – Wojciecha. Zdecydowana większość książki opisana jest w formie pierwszoosobowej i sprawia wrażenie, że Autor jest na samotnej wyprawie. Odbyło się to, zdaje się, za zgodą, a wręcz na prośbę Wojciecha, trudno więc mieć pretensje, a mimo to odczuwałam niedosyt obecności drugiej osoby, o której wiedziałam że tam była.
Ogólnie rzecz biorąc, przeczytałam „Półprzewodnik…” z dużą przyjemnością. Dowiedziałam się wiele o nieznanych mi zakątkach świata, uśmiałam się przy tym całkiem nieźle, a co najważniejsze – nabrałam ochoty na jakąś daleką podróż.
Informacje o książce:
Tytuł: Półprzewodnik po Antypodach. Singapur, Malezja, Filipiny
Tytuł oryginału: Półprzewodnik po Antypodach. Singapur, Malezja, Filipiny
Autor: Maciek Paszek
ISBN: 9788381470803
Wydawca: Novae Res
Rok: 2018