Site icon Recenzje książek z każdej półki

Miasto Kości – porównanie filmu i książki

Miasto kości

Miasto kości

Rok 2013 obfituje w ekranizacje. Niemal co miesiąc pojawia się coś nowego i tylko od Czytelnika zależy, czy porówna swoje wyobrażenia z często wybujałą inwencją twórczą reżysera. Ja postanowiłam zaryzykować. Miasto kości gości na półkach księgarni już sześć lat, jednak dopiero teraz ten światowy bestseller doczekał się ekranizacji. To dobrze, że się takowa pojawiła czy źle? Cóż, postanowiłam zagłębić się bardziej w ten temat i oto wyniki.

Cała historia jest zawiła i bardzo drobiazgowa w wielu aspektach, więc wymaga nakładu pracy. Akcja rozgrywa się w Nowym Jorku naszych czasów  i główną bohaterką jest nastolatka Clary Fray. Pozornie zwykła dziewczyna  ze swoimi problemami i przyjacielem-maniakiem komputerowym. Tu jest jeszcze wszystko pięknie, ładnie, ale w pewnym momencie pojawiają się Nocni Łowcy. Całość kręci się wokół kasty pół aniołów, którzy czuwają nad bezpieczeństwem przeciętnego Przyziemnego. I tu zaczynają się schody, okazuje się m.in. że Clary wcale nie jest taka przyziemna i… ma słabość do bezczelnych blondynów z dystansem do siebie i świata. Kiedy matka dziewczyny znika z dnia na dzień, Clary staje na uszach by ją odnaleźć. Oczywiście, nie sama. Przyłącza się do grypy Nocnych Łowców i wkracza do alternatywnego podziemnego świata, zamieszkałego przez wampiry, wilkołaki, wiedźmy, wróżki czy demony. Obdarzona niezwykłym darem, staje do walki o życie matki i tysięcy nieświadomych niczego Przyziemnych.

Chociaż autorka gorąco przekonuje fanów serii, że cały scenariusz i film jest ucieleśnieniem jej wizji odnośnie ekranizacji, to jest kilka rzeczy, które uważny Czytelnik zauważy. Zacznę od plusów, żeby nie wyjść na pesymistkę. Na uwagę zasługują efekty specjalne, którymi film jest wprost naszpikowany: rzeczywiście przybliżają nam ten magiczny świat, który pani Clare wyczarowała za pomocą słów. Jednak. największym z perspektywy całości, plusem jest obsada. Aktorzy, szczególnie ci obsadzeni w głównych rolach, są młodymi ludźmi, dzięki czemu prościej utożsamić ich z granymi postaciami. Do tego tym razem większość aktorów ma ten sam koloryt (głównie chodzi mi o włosy) co postacie książkowe, co również zasługuje na pochwałę. Pamiętasz Królewnę Śnieżkę z „Mirror, Mirror”? Ta grzeczna dziewczyna rozpuściła włosy, założyła wysokie obcasy i w krótkiej, seksownej sukience, rozstawia facetów po kątach. Ten film pokazał nam nowe gwiazdy, a Lily Collins to tylko jedna z nich. Chemia miedzy głównymi bohaterami, tak intensywna w książce i po mistrzowsku odwzorowana przez Lily i Jamiego C. Bowera, grających Clary i Jace’a, nadaje filmowi delikatną nutę romansu, która idealnie splata się walkami i błyskiem ostrz. Lily uśmiecha się równie cudownie, co wysyła kopniaki, a Jamie tworzy wokół postaci aurę tajemniczości i seksapilu. A kiedy zdejmuje koszulkę… Jestem pewna, że nie mi jednej wyrwało się westchnienie.

Skoro jesteśmy przy już przy postaci granej przez Jamiego, to przejdę do minusów. Chyba największym jest zmiana dialogów i wycięcie niektórych scen tak fenomenalnie wpasowujących się w całość.  Jace to cwaniaczek, postać wygadana i bezczelna, a w filmie ma zaledwie kilka błysków ciętego języka. Z perspektywy całości to ogromny minus, bo to właśnie dzięki odzywkom Jace’a całość  nabiera odpowiedniego charakteru. W filmie odnosi się wrażenie, że to Clary jest ta bardziej wygadana i arogancka. Chodzę po tym świecie na tyle długo, że rozumiem inwencję twórczą scenarzystów, ale tutaj wycięcie odzywek Jace’a po prostu ogołociło fabułę. Pojawia się wiele scen nie zawartych w książce, co też burzy rytm, tak dobrze przecież znany Czytelnikom. Największą przysługę oddano by widzom, gdyby Miasto Popiołów trzymało się choć odrobinę bardziej wersji książkowej.

Podsumowując, gra aktorska i aktorzy są pozytywnym zaskoczeniem, natomiast scenarzyści nieco skopali sprawę. Nie jest wysiłkiem zmienić dialogi, jednak tu mamy do czynienia ze znanym bestsellerem. Trochę szacunku. Większość widzów chciało zobaczyć w filmie to samo, co urzekło ich w książce, a zwyczajnie się zawiodło. Ja nadal wierzę, że druga ekranizacja będzie na wyższym poziomie i pozytywnie zaskoczy widzów.

Miasto kości oczarowuje pod wieloma względami, więc zapraszam do obejrzenia tych, którzy się jeszcze wahają. Zwłaszcza, ze dzięki temu poznałam nowe oblicze Bacha

Exit mobile version