Site icon Recenzje książek z każdej półki

Kraina Martwej Ziemi. Tom 3. Pieśń i Krzyk – Jacek Łukawski

Recenzja książki Kraina Martwej Ziemi. Tom 3. Pieśń i Krzyk - Jacek Łukawski

Kraina Martwej Ziemi. Tom 3. Pieśń i Krzyk
Jacek Łukawski

Nie umiem śpiewać, a krzyczeć nie lubię, choć tego drugiego próbowałem w życiu znacznie częściej, niż pierwszego. Nic to. W ostatnich dniach kilkukrotnie złapałem się na tym, że pod nosem nuciłem sobie jakże urokliwe słowa:

„Ruda dziwka w starej budzie,
Podskakuje do powały,
Bo ją mysz ugryzła w dupę,
Takie, kurwa, czary-mary!”

Niestety moim popisom wokalnym towarzyszyło też w jednym przypadku niezbyt szczęśliwe audytorium. Tak oto mój autorytet, człowieka poważnego i wykształconego, rozsypuje się w drobny mak. Winę za taki obrót spraw ponosi Jacek Łukawski, autor „Krainy Martwej Ziemi”, czyli trylogii fantasy, która złotymi mnemo-literami powinna zapisać się w świadomości polskich czytelników. Zaprezentowany w tym roku finał trylogii pod postacią powieści „Pieśń i Krzyk” spełnia nawet najbardziej wymagające oczekiwania. Panie Łukawski, czapki z głów!

Trzeci tom powieści doprowadza fabułę do nieprzewidywalnego i równocześnie pięknego finału. Można by nawet w najmniej romantycznej wyobraźni spróbować wykreować obraz szczęśliwego losu głównych bohaterów „Krainy Martwej Ziemi”, ale temu szczęściu naprzeciw wychodzi ostre jak brzytwa pióro Jacka Łukawskiego, tudzież smukła, blada ręka, co jej uścisk o magię się dopomina. Trylogia bynajmniej nie zamknie się przed czytelnikiem, nie pozostawi go też w niedopowiedzeniu – da mu szansę być częścią tego świata, stając u boku tych, którzy przeżyli jego zawirowania. Trudno wszak nie okryć się empatią wobec losów Arthorna (…jakaż to niebanalna struktura osobowościowa!), czy też nie zaciskać pięści dopingując przygody Marcasa. Tej dwójce, którą znamy z każdego tomu „Krainy Martwej Ziemi”, los w „Pieśni i Krzyku” będzie tkał różne scenariusze. W kategorii zebranych doświadczeń porównania nie powstydziliby się Lucjusz Worenus i Tytus Pullo!

„Hej, wojaku, stary capie,
Czas do boju ruszać żwawo,
By ci ruda nie uciekła,
Zostawiając z twardą pałą!”

W trzecim tomie trylogii powrócą też inni, znani nam już bohaterowie, wśród których dalece ciekawe wydają się losy Lorda (…ekhm) Króla Aurissa i Królowej Azure. Dystans osobowościowy jaki ta dwójka przebyła od pierwszego tomu – może nasze czytelnicze wyobrażenie o nich? – jest ogromny. Chciałbym odwołać tu kilka moich spostrzeżeń z recenzji pierwszego tomu „Krainy Martwej Ziemi”, ale niech one będą dowodem jakim nietypowym twórcą okazuje się Jacek Łukawski. Sposób w jaki została poprowadzona przez niego fabuła wymyka się prostym schematom, choć przy tym ta historia wciąż pozostaje nieprzekombinowana. To porywająca i magiczna, ale zarazem surowa, ściekająca krwią fantastyka, która od pierwszej do ostatniej strony oddaje się swojemu czytelnikowi. Warto dodać, ze oprócz spektakularnych przemian wśród tych i innych bohaterów Łukawski w trzecim tomie wprowadził do fabuły też kilka nowych postaci, które tak jak wyciągnięty z bagna dowódca galerników Gradlon, łączą się w charakterystyczną dla autora narrację pomiędzy mocną przygodą a krwistym dowcipem.

Pochodzący z Kielc pisarz zadbał też o barwne opisy rzeczywistości w „Pieśni i Krzyku”. Otóż mocno przedstawia się dola wspomnianych już galerników, a w głęboką zadumę, podszytą mrokiem i tajemnicą przenosi miasto Muncordum. Nawet tak pospolite uczucia jak miłość i zdrada u Łukawskiego łamią schemat, zaś jego wariacja na temat Gumiennika łączy soczysty humor z elementami grozy. Przy tej okazji warto dodać, że na kartach „Pieśni i Krzyku” wciąż utrzymuje się symbolika gęsto czerpiąca z mitologii słowiańskiej. To nieustający atut trylogii, która w tym konkretnym gatunku fantastyki buduje tożsamość autora. On sam nie szczędzi też spektakularnych zwrotów akcji, często wymagając na czytelniku wyboru pomiędzy tym, co jest dobre, a co złe. W tym barwnym świecie fantasy wciąż nad wyraz intrygujące okazują się postacie ulepione z magii – wątki Mathonwy, Fardora i Nyz’gam uległy pasjonującemu rozwinięciu w „Pieśni i Krzyku”.

„Larum biją, dzielny woju,
Bo zza lasu wszyli zbóje.
Ruda już cała ślini
Po kolana mają…”

Ponad tym, co dotąd w tej recenzji ulepiłem, koniecznym też dodać, że Jacek Łukawski w „Pieśni i Krzyku” nie zrezygnował z ostrego, pełnego mocnych sformułowań języka. Kurwy ścielą się tu gęsto, a obyczajowość przedstawionych bohaterów – szczególnie tych zahartowanych w boju – daleka jest od konwenansów. Za to właśnie można dać się uwieść „Krainie Martwej Ziemi”, której rzeczywistość nie oszukuje czytelników, otwierając się przed nimi w całej swej dosadności, gdzie tak po ludzku mieszają się duże ambicje, intrygi i knowania, ale zarazem honor, żołnierski etos i wielkie plany, niekiedy tylko ustępujące zawartości antałka. Wydawać by się więc mogło, że w połączeniu ostrza i magii niewiele już można uzyskać. Temu złudzeniu przeczy „Kraina Martwej Ziemi”, która okazuje się niczym ożywczy ventus dla polskiej fantastyki.

Chcę jednak zauważyć, iż niewiele wskazuje, aby osoby, które nie znają dwóch poprzednich tomów „Krainy Martwej Ziemi” były w stanie odnaleźć się w „Pieśni i Krzyku”. Fabuła została poprowadzona już tak daleko, że aby poczuć się swobodnie w tym świecie należy poznać go od pierwszego tomu. Każdy jest wszak równy sobie, tworząc w rezultacie wspaniałą trylogię. Wydaje mi się, że jej odporność na kontynuację w nieodgadnionej przyszłości nie jest zbyt duża. Jakkolwiek by nie było, to „Kraina Martwej Ziemi” stanowi dziś fantastykę najwyższych lotów, którą ku niebiosom wzbijają porywająca narracja, słowiańska symbolika i bohaterowie oznaczeni krwią, kością i magią. Powieść „Pieśń i Krzyk” jest mistrzowskim zwieńczeniem tej trylogii.

Informacje o książce:
Tytuł: Kraina Martwej Ziemi. Tom 3. Pieśń i Krzyk
Tytuł oryginału: Kraina Martwej Ziemi. Tom 3. Pieśń i Krzyk
Autor: Jacek Łukawski
ISBN: 9788381291217
Wydawca: SQN
Rok: 2018

Kontakt z recenzentem: konrad.morawski@wp.pl

Exit mobile version