Patrzysz na buty – czy skórzane, czy sportowe, czyste czy brudne. Spodnie – dotknij „przypadkiem”, jeśli nie zobaczysz marki pozwoli ci to sprawdzić gatunek materiału. Zegarek – Patek Philippe, Maurice Lacroix, Breitling, Omega, Rolex, Tag Heuer, Cartier etc. Generalnie im więcej facet ma, tym mniej na dzień dobry o tym mówi. Nikt z pełnym portfelem nie jest idiotą, więc tancerka rozpoczynająca rozmowę, musi być czujna… (s. 111- 112).
Klub Go-Go, niby każdy z nas wie czym jest to miejsce, niektórzy może byli, inni lub tak jak ja, z racji płci, nie mają tam wstępu. Dziewczyny tam pracujące, stereotypowo uważa się za „panny lekkich obyczajów”, które zarabiają nie tylko na tańcu, stąd też moja motywacja by sięgnąć po książkę Darii Dużyńskiej Go-Go Club. Jest to relacja jednej z tancerek o tym jak wygląda polski klub Go-Go.
Czytelnik ma okazję „wejść” do przeciętego polskiego klubu go-go. Na początku jesteśmy zaznajamiani z historią tańca na rurze (źródło: narurze.pl), potem zaś zostajemy wprowadzeni do głównego miejsca życia towarzyskiego tancerek, czyli do głównej sali i szatni. Poznajemy tancerki, których postacie będą przewijały się w książce. Karina (Pseudonim Maja), narratorka całego opowiadania, Dagmara, Martyna (Martini), Eleonora/Lola (Mała Mi) i Natasza. Dziewczyny na studiach, dziewczyny bogate, biedne, zadłużone, posiadające rodzinę, męża, dzieci, uzależnione… Mamy całe spektrum kobiet z problemami, z wymówkami i bez.
Czytelnik poznaje zwykłą relację tancerki z klientem, dowiaduje się na jakiej zasadzie działa cały klub. Poznajemy przykłady bogatych panów dla których takie kluby to nie nowość, biednych i zagubionych gości, którzy szukają tego czego nie mają u swoich żon, oraz młodych chłopców którzy szukają przygody. Jednak to nie tylko taniec, mężczyźni nierzadko zwierzają się dziewczynom, rozmawiają z nimi o intymnych sprawach i szukają pocieszenia.
Sposób napisania książki na początku mnie zaskoczył. Wyglądem przypomina trochę scenariusz filmowy, lub dramat. Dialogi pozbawione są odnośników o tym kto teraz się wypowiada, jak zachowuje się podczas wypowiadanych słów… Generalnie opisów, które istnieją w zwykłej beletrystyce. To, kto wypowiada daną kwestię, albo trzeba się domyślać, albo wynika to z kontekstu, który mimo wszytko nie jest tak łatwo złapać. Jednak myślę, że taki zabieg zastosowany przez autorkę, był celowy, bo tak naprawdę nie jest istotne co kto mówi i w jaki sposób, najważniejsza jest treść. Dziewczyny rozmawiają ze sobą szczerze, nie ukrywając przed sobą ani małych życiowych problemów, ani tego dlaczego muszą/chcą tańczyć w klubie. Jesteśmy świadkami intymnych rozmów, żartów i opowiadania zabawnych historii, słyszymy relacje tancerek o ich klientach i dowiadujemy się jakie są ich marzenia.
Książka napisana jest trochę w infantylny sposób. I choć wiem, że autorka starała się pokazać iż tancerki nie są prostytutkami, są za to zwykłymi dziewczynami, które niekiedy gdzieś pogubiły się w życiu, innym razem poprzez problemy finansowe musiały wybrać taką a nie inną pracę. Jednak sformułowania typu „hihihih; om om nom; hrhrhr”, jakoś nie ułatwiały mi sprawy by brać je na poważnie. Oczywiście, większość scen odbywa się w klubie z klientami, jak sama narratorka pisze, dziewczyna nie może być za mądra, ma być słodka, kochana i seksowna. Przez taki „zabawno-słodki” sposób pisania nie potrafiłam brać wszystkiego na poważnie i wyłapać odpowiednio prawdziwego przekazu książki. „Laleczki-Dupeczki” (tak określane są dziewczyny w książce), wydawały mi się trochę próżne, puste i żyjące z dani na dzień. Niby większość z nich chciałaby przestać pracować w klubie, zmienić swoje życie, mieć chłopaka/męża, ale w raz drogie torebki, markowe ciuchy i dobre jedzenie są ważniejsze.
Podsumowując, jest to zabawna książka, przy której niejednokrotnie śmiałam się podczas czytania, ale informacje w niej zawarte możemy przeczytać w o wiele krótszym artykule na temat tego typu klubów, bo same opowieści… No cóż oprócz rozrywki z nierzadko głupoty dziewczyn i ich klientów, niewiele wnoszą. Jeżeli szukacie więc głębokich wynurzeń striptizerki o jej okrutnym losie i „chastwie” mężczyzn (sorry panowie to bardzo wybiórcze sformułowanie), to nie tu. Tu jest scenariuszowa rozrywka i zabawne historie oraz „kolorowe” charaktery bohaterek. Co samo w sobie nie jest złe, tylko zawiedzie się ten, który szukał w książce głębszego sensu. Jako rozrywka, polecam serdecznie.
– DŁUUUGO tak jeszcze będa wybierać??? Hoooh – Ziewnięcie
– Nie wiem, ale już przegniają. Jest już trzecia nad ranem… Chodźmy do nich raz jeszcze
– Hejjj… Soł did ju desajd?
– Two mintes, two minutes
– Tu minec??? Ic olredi tu ałers and łi łejt for ju…
– Yes, but we will come to you
– OOOOŁKEJ, DUPKI! Ja już mam ich dość!
– What?
– Mówię że mam cię już dość, chłoptasiu!
– Heh… It’s in Polish, yeah?
– Tak, kurde in polisz, niezdecydowana szwedzka pierdoło jedna…
– What did ypou say?
– Żebyś się pocałował w dupę.
– What?
– łot, łot, łot, właśnie to… Chodźcie już od nich, bo normalnie nie wytrzymam… (s. 138).
Informacje o książce:
Tytuł: Go-Go Club
Tytuł oryginału: Go-Go Club
Autor: Daria Dużyńska
ISBN: 9788379424863
Wydawca: Novae Res
Rok: 2015