Kwestia posiadania dzieci jest zawsze kwestią wyjątkowo burzliwą. Większa część ludzi uważa dzieci za 'klej’ związku, jeśli małżeństwo, to kolejnym krokiem jest dziecko. To takie naturalne, że idzie młoda kobieta, a wokół niej skaczą małe szkraby. Jej szkraby. Powołanie życia jest tak naturalne jak oddychanie, choć niejednokrotnie dzieci pojawiają się w najmniej odpowiednim momencie. Szum, hałas i niezrozumienie pojawia się w momencie, gdy ktoś mówi: Nie chcę mieć dzieci!
Claudia i Ben są małżeństwem stosunkowo krótko, zaledwie kilka lat. Ich związek, wciąż nowy, błyszczący i bajerancki opiera się na wzajemnym zrozumieniu. Claudia nigdy nie kryła się z tym, że nie chce dzieci i właśnie przez to była mniej pożądaną kandydatką na żonę. W końcu mężczyzna, kiedy w końcu się wyszumi, chce płodnej i chętnej do rodzenia dzieci. Jednak Ben także nie chciał dzieci. I chyba właśnie podobny stosunek do tej kluczowej w długodystansowej w związku sprawy, ich połączył. Przez pierwsze lata małżeństwa twardo stali przy swoim zdaniu. Jedno broniło drugiego przed wścibstwem i ingerencją znajomych, śmiechem zbywając ich rady, przestrogi. Wszystko zmienia się w momencie, gdy bliscy przyjaciele pary ogłaszają, że spodziewają się dziecka. Claudia nie rozumie przyjaciółki, ale ma dość dużą styczność z dziećmi rodzeństwa swojego i męża, więc raczej nie rusza ją fakt kolejnego dziecka w otoczeniu. Inaczej Ben. Okazuje się, że w mężczyźnie obudził się instynkt ojcowski. Chce, ba, żąda, by w ich małżeństwie pojawił się maleńki człowieczek, który tak napawa przerażeniem Claudię. Kobieta uczyniła z antykoncepcji świętość, jej ostrożność jest niemal fanatyczna. Słowa męża ją miażdżą. Przecież obiecał! Claudia odbiera to za osobisty cios. Każdy kolejny tydzień jest kolejną rysą na idealnym obrazie ich małżeństwa. W końcu nie ma co z niego zbierać.
Czy Claudia przezwycięży strach? Co musi się stać, by spojrzała inaczej na kwestię dzieci? Czy jest jeszcze szansa, by tych dwoje, tak szaleńczo zakochanych, szło tą samą ścieżką?
Jestem strasznie poruszona tą książką. Temat nie jest nowy, ale w jakimś sensie cały czas to jakieś tabu. Wystarczy spojrzeć na starsze pokolenie. Moja babcia nie jest w stanie sobie wyobrazić, że któreś z nas może zdecydować się na brak dzieci. Takie podejście, małżeństwo od razu znaczy dzieci. Historia Claudii pokazuje, jak bardzo staramy się kontrolować nasze życie. Kobietą rządzi strach, z własnej woli zdecydowała się na takie życie i nie było jej z tym źle. Miała pełną władzę nad swoim ciałem, które przecież tak bardzo cierpi i się zmienia przez okres ciąży. Jednak tu trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę. Claudia może zajść w ciążę – nie chce. Jej siostra, Daphne, rozpaczliwie pragnie dziecka, wraz z mężem robią wszystko, by je mieć – jednak jej ciało nie jest w stanie stworzyć nowego życia. Z jednej strony to egoizm Claudii – ona po prostu nie chce być matką, ma karierę, lubi swoje ciało, nie chce w nim niczego zmieniać. Nie czuje instynktu macierzyńskiego, nie potrafi sobie wyobrazić siebie jako matki. I chyba ją rozumiem. Dajmy kobietom być kobietami. Decydować. Robić błędy. Nikt nie może być Bogiem, ale jednak kwestia dzieci jest delikatna. Sporna. I bolesna.
Może nie przedstawiam tu recenzji literatury najwyższych lotów, ale ta książka coś w sobie ma. Zmiażdżyła mnie. Twardość słów i przekaz są ogromne. Nie męczyłam się czytając ją. Dobrze napisana, mimo wszystko lekkim piórem i jest świetna stylistycznie.
Polecam. Nie tylko kobietom, wydaje mi się, że powinien sięgnąć po nią również mężczyzna, zamiast naciskać na posiadanie dzieci i ojcostwo, które mu się znudzi przy kolejnej nieprzespanej nocy. Mądra. Trudna. Dobra.
Informacje o książce:
Tytuł: Dziecioodporna
Tytuł oryginału: Baby proof
Autor: Emily Giffin
ISBN: 9788375151657
Wydawca: Wydawnictwo Otwarte
Rok: 2011