Bieszczady to nie tylko piękna i dziewicza przyroda. To również historia ludzi, którzy zamieszkiwali ten urokliwy skrawek Polski. Jedną z tych historii opowiada Łukasz Bajda w swojej książce pt . Balowie. Z Bieszczadzkich lasów na salony Krakowa i Lwowa.
Jak sam tytuł wskazuje książka opisuje dzieje Balów, „najważniejszej rodziny nowożytnej ziemi sanockiej” (s. 146) nie ograniczając się terytorialnie do Bieszczad, ale umiejscawiając swoją historię w centrach kultury polskiej: w Krakowie i Lwowie. Ramy chronologiczne również wykraczają poza nowożytność, sięgając w kilku miejscach XXI wieku. Ale po kolei.
Choć książka napisana jest „naukowo” (przypisy) czytelnik słabo obeznany w historii łatwo odnajdzie się w tekście. Pomocą mu będzie pierwszy rozdział książki w którym autor przedstawia przynależność polityczną ziemi sanockiej, funkcjonowanie jej sejmiku, gospodarki, na charakterystyce niektórych rodzin szlacheckich ziemi sanockiej kończąc. Tak zakreślona panorama skrawka Rzeczpospolitej Szlacheckiej ułatwia umiejscowienie Balów w skomplikowanym świecie „panów braci”. Pomocą w tym zakresie są również tablice genealogiczne znajdujące się na końcu książki.
Po takim wprowadzeniu do epoki autor kreśli przed nami historię Balów. Poczynając od herbu, poprzez mitycznych przodków docieramy do protoplasty rodu: Jana „Bala” MatiaszowiczaW dalszej części rozdziału poznajemy potomków Jana oraz poznajemy małżeństwa które ułatwiły wzrost potęgi i znaczenia tego rodu w okolicy. Swoją opowieść kończy w na roku 1772.
Kolejne rozdziały przedstawiają źródło potęgi Balów: klucze wiosek które mieli na własność, dzierżawy dostarczające znaczny przychód, a nawet miasta, jakie znalazły się w ich dobrach. Baligród, Nowotaniec czy (przejściowo) Jaćmierz – co znacznie przyczyniło się do podniesienia ich prestiżu. Na pozycję rodziny wpływała też działalność polityczna i wojskowa Balów, która stanowi treść rozdziału IV. Pod tym względem nie zaszli oni wysoko. Tylko Matiasz Bal piastował godność senatorską (41). Pozostali członkowie zadowalali się niższymi stanowiskami. W ziemi sanockiej przez wiele lat popularne było powiedzenie „co Mniszech to starosta, co Bal to podkomorzy” (s. 72). Funkcje te uzupełniali częstym posłowaniem na sejmy czy do króla, udziałem w sądach kapturowych, konfederacjach a także inną działalnością sejmikową. Jeśli chodzi o sprawy wojskowe to nie sprawowani oni wyższych stanowisk dowódczych, choć nie uchylali się od tej powinności szlacheckiej. Polem ich głównych działań w tym zakresie było zwalczanie beskidzkiego zbójectwa i rodzimych warchołów. Kolejny rozdział przedstawia formacje kulturalną i religijną Balów. Na temat tej pierwszej nie dysponujemy wystarczającą ilością informacji by pokusić się o jej charakterystykę w odniesieniu do poszczególnych członków rodu. W tym względzie musimy zadowolić się ogólnymi informacjami o poziomie wykształcenia szlachty w tym okresie. Dużo więcej informacji dotyczy życia religijnego rodziny Balów. Jest on o tyle ciekawy wątek, gdyż przez pewien okres Balowie należeli do zwolenników reformacji, by później powrócić na łono kościoła katolickiego. W obu wyznaniach ród ten miał pewne osiągnięcia. Jako protestant, Jakub Bal został nawet ekskomunikowany i skazany na wygnanie przez biskupa przemyskiego Jana Dziaduskiego. Nie przejmował się zbytnio tym wyrokiem (s. 90-91). Inny Bal, Michał, w drugiej połowie XV wieku zrezygnował z funkcji arcybiskupa Czech, by zostać wikariuszem polskiej prowincji jednego z najpotężniejszych w tym czasie zakonów – bernardynów. Funkcję tą pełnił przez 3 kadencje (s. 86). Dygresje takie, często pojawiają się na kartach książki. Nie rozbijają przy tym narracji która jest spójna, lecz ukazują tylko koloryt epoki i ubarwiają przy tym (i tak napisany ze swobodą) tekst książki.
Rozdziały te chronologicznie można umiejscowić w epoce nowożytnej. Kolejne dotyczą przede wszystkim XX wieku. Rozdział VI książki traktuje o obecności Balów na kartach literatury pięknej. Możemy w nim przeczytać odpowiednie fragmenty z dzieł Wincentego Pola (przede wszystkim te pochodzące z utworu pt. Senatorska zgoda”, s. 103-106), Zygmunta Kaczkowskiego (Ostatnie z Nieczujów, 106-115), Henryka Sienkiewicza, Ignacego Kraszewskiego, Stefana Żeromskiego ( 115-118), a nawet współczesnych nam Jacka Komudy i Józefa Hena (s.119-121). Poza obszernymi cytatami z dzieł tych autorów Bajda stara się wyjaśnić powodu ich zainteresowania Balami.
Ostatni rozdział, o wymownym tytule „Muza Jacka Malczewskiego i jej córki” prezentuje losy Stanisława Jakuba Bala, potomka Samuela, jego pięknej żony Marii Kingi z Brunickich, i ich córkach które przez szereg lat były przyjaciółmi mecenasami artystów polskich nie tylko w swoim majątku w Tuligłowach na Ukrainie, lecz również na salonach Lwowa, Krakowa a nawet Poznania. W niezwykle barwny sposób opisana została znajomość Marii z Brunickim Balowej, podpisującej swoje listy jako „Kinia Bal” (s. 123) z artystą malarzem Jackiem Malczewskim, czy wtorkowe spotkania ze śmietanką artystyczną i naukową Drugiej Rzeczpospolitej u Olgi Chwistkowej najpierw w Krakowie a później Lwowie.
Dużym plusem książki są zdjęcia czy reprodukcje obrazów które doskonale odzwierciedlają informacje zawarte w tekście. Oprócz obrazów Malczewskiego, czy przedstawiających portrety szlacheckie czy scenki z życia I Rzeczpospolitej w książce znaleźć można zdjęcia przedstawiające istniejące budynki które stanowią po dziś dzień świadectwo obecności Balów w Bieszczadach, czy na dalekiej Ukrainie.
Książka tą można przeczytać w pociągu jadąc na wycieczkę po Bieszczadach, czy w domowym zaciszu odpoczywając po niej. W pierwszym przypadku posłuży jako źródło ciekawych informacji jakie nie dostarczy żaden przewodnik (autor przy pisaniu pracy bazował głównie na archiwaliach), w drugim dzięki mnogości zdjęć będzie miłym wspomnieniem niezwykłej przygody.
Po bardzo pozytywnych słowach czas na kilka negatywnych. Książka w większości dotyczy epoki przedrozbiorowej, ponieważ to wtedy miała miejsce największa aktywność Balów w Ziemi Sanockiej. Dalszy opis historii rodu dotyczy XX wieku i ich obecności nie tylko „na salonach Krakowa i Lwowa” ale także Poznania. Autor całkowicie pominą wiek XIX. Drugą poważną luką jest brak mapki ziemi Halicko-Włodzimierskiej, czy też województwa ruskiego jako całości. Zamieszczona na stronie 42 mapa przedstawiająca dobra Balów z 1640 roku wcale nie ułatwia osobom nieznającym topografi ziemi sanockiej lokalizacji wielu miejscowości, jakie opisywał autor. Narracja prowadzona jest płynnie, lecz zdarzają się miejsca (np. te dotyczące miejscowości stanowiących skład majątku rodu) gdzie na kilku stronach znajduje się nadmiar nazw własnych. Częste ich powtórzenia w różnych kontekstach powodują duże trudności z przyswojeniem informacji, o utracie płynności czytania nie wspominając. Zdarzające się literówki, puste przypisy czy błędy w numeracji rozdziałów nie wpływają zbytnio na treść książki.
Łukasz Bajda napisał niniejszą książkę z przyczyn osobistych. We wstępie czytamy: „Od urodzenia mieszkam w Bieszczadach, szkołę podstawową i gimnazjum skończyłem w Baligrodzie. (…)Ilekroć wjeżdżałem do mojej miejscowości witała mnie tablica z ich [Balów – moje] herbem. (…)Przejeżdżając przez Baligród, Cisną, Średnią Wieś i wiele innych bieszczadzkich miejscowości –nie sposób nie pamiętać o jednej z najbardziej wpływowych rodzin szlacheckich działających niegdyś na tych terenach. Choć niewiele zostało po niej śladów materialnych, trudno zapomnieć o kartach, jakie zapisała w dziejach Bieszczadów (s. 5)”. Książka ta nie tylko przypomina o ich wpływie na dzieje Bieszczadów, lecz również mówi o ich obecności na Ukrainie, wśród koryfeuszy polskiej nauki i sztuki w Krakowie, Lwowie czy Poznaniu. Łukasz Bajda w swojej książce opisuje nie tylko cywilizacyjną rolę Balów w dzikich ostępach Bieszczadów, lecz również dostrzega ich obecność w kulturze dwudziestolecia międzywojennego czy w literaturze współczesnej.
Informacje o książce:
Tytuł: Balowie. Z Bieszczadzkich lasów na salony Krakowa i Lwowa
Tytuł oryginału: Balowie. Z Bieszczadzkich lasów na salony Krakowa i Lwowa
Autor: Łukasz Bajda
ISBN: 9788389183866
Wydawca: Libra
Rok: 2011